Zawód: redaktor

Korektor – to nie jest zawód dla perfekcyjnych ludzi

Korektor to nie jest zawód dla perfekcyjnych ludzi

Żyjemy w kraju, w którym dążenie do perfekcji można by uznać za sport narodowy. Dlatego że chcemy być we wszystkim najlepsi, dlatego że boimy się krytyki – powodów jest wiele. Chęć bycia perfekcyjnym sprawia często, że całkiem rezygnujemy z działania. Bo a nuż się nie uda. Mimo to w głowach pewnej części społeczeństwa świta czasem myśl, by zostać korektorem. Czyli kimś, kto czyni teksty doskonałymi. Ale czy rzeczywiście? Otóż nie, moi drodzy, korektor to nie jest zawód dla perfekcyjnych ludzi.

Zawsze winien jest korektor

Napisałam kiedyś tekst o tym, skąd się biorą błędy w książkach. Poprzedzony był ankietą, w której prawie 80% osób opowiedziało się za tym, że za błędy pozostawione w książkach odpowiedzialni są korektor lub redaktor. Tymczasem przecież błędy popełnia autor, a rolą redaktora i korektora jest je wyłapać. Czy wszystkie? Możliwie jak najwięcej. Korektor specjalnie błędów nie zostawia. Może jakieś przeoczyć, może o niektórych nie wiedzieć – czynnik ludzki odgrywa tu nadrzędną rolę. Jeśli myślicie o zawodzie korektora, powinniście dążyć do tego, żeby uzupełniać wiedzę, szkolić się w uważności (choć w słowniku nie ma takiego terminu) i upierdliwości (tak, to bardzo ważna cecha korektorów), ale już na wstępie weźcie na klatę jeden pewnik – nigdy nie osiągnięcie w tym zawodzie perfekcji. To jest po prostu niemożliwe.

Skąd się biorą błędy w książkach

Po pierwsze – język się zmienia. To, co jeszcze niedawno było błędem, dziś już może nim nie być (i odwrotnie). Dlaczego wciąż tak dużo osób nie odmienia słowa „radio”? A dlaczego inni odmieniają „kakao” i „logo”? Bo regulacje dotyczące odmiany wyrazów ewoluują; korektor powinien je znać, ale te przykłady wydają się oczywiste jedynie dlatego, że są bardzo popularne. Jest wiele innych, do których jedna osoba zwyczajnie może nie zdołać dotrzeć, choćby całymi nocami zaczytywała się w słownikach albo Poradni PWN.

Ba, w przypadku części słów w ogóle nie wiemy, jak je zapisywać! Taki na przykład „Instagram”. W słowniku (jeszcze) go nie ma, więc niektórzy mówią, żeby pisać: „Instagramu”, bo – bądź co bądź – jest on nieżywy, poza tym zachodzi tu analogia do odmiany słowa „telegram”. Inni (w tym ja) przekonują, że Instagramowi bliżej jednak do Facebooka niż do telegramu, a Facebook już jest skodyfikowany z odmianą na „-a” w dopełniaczu. Pewnie więc Instagram też pójdzie w tym kierunku.

Korektor to nie jest zawód dla perfekcyjnych ludzi - Kakałko się nie odmienia

O ile można jeszcze argumentować, że znajomość reguł języka to podstawa i korektorowi nie wolno robić błędów z powodu własnej niewiedzy, to już czynnik związany z nieumyślnym przeoczeniem jest nie do przeskoczenia przy dużych publikacjach. Książka jest czytana przez wiele osób właśnie dlatego, żeby zminimalizować ryzyko pozostawienia błędu. Żaden szanujący się wydawca nie uwierzy, że jeden korektor całkowicie oczyści tekst z pomyłek. Oczywiście zdarzają karygodne zaniedbania i takie publikacje trzeba wytykać palcami, żeby nie utrwalać złych standardów. Ale jeśli w 300-stronicowej książce znajdą się trzy literówki, to nie ma o co kruszyć kopii.

Co grozi korektorowi

Jedno z pytań, które pada najczęściej, gdy rozmawiam z osobami, które chcą spróbować swoich sił w zawodzie korektora, brzmi: a co, jeśli przeoczę jakiś błąd? Odpowiedź jest prosta: to zależy.

Jeśli mówimy o krótkich tekstach, np. o korektach dla agencji marketingowych (to jedno z niewielu miejsc, w których korektorzy bywają zatrudniani na etat i pracują stacjonarnie), odpowiedzialność jest duża i najczęściej stosowne regulacje są ujęte w umowie. Z pewnością moglibyście wymienić jakieś wtopy językowe dużych firm. W każdym takim wypadku na jednym z etapów przygotowywania reklamy czy innego przekazu zawinił jakiś korektor. No chyba że w ogóle go nie było, ale to już temat na inną rozmowę. Cierpi na tym wizerunek firmy, co może pociągnąć za sobą duże straty finansowe. Jeszcze większy problem pojawia się, gdy mówimy o umowach czy innych formalnych dokumentach. Oczywiście odpowiedzialność za ich brzmienie biorą również prawnicy, ale część trafia do korekty i wtedy zadaniem osoby je sprawdzającej jest przynajmniej nic nie zepsuć.

Korektor to nie jest zawód dla perfekcyjnych ludzi - Błędy w książkach zwracają uwagę

W dłuższych publikacjach tolerancja dla błędów jest większa, ale jeśli przeoczysz ich zbyt dużo albo – co gorsza – swoimi poprawkami wprowadzisz nowe błędy, musisz liczyć się z tym, że zleceniodawca podziękuje Ci za dalszą współpracę. Tylko raz spotkałam się w wydawnictwie książkowym z umową, która zawierała klauzulę o odpowiedzialności finansowej za pozostawione w książce błędy. I to z dość kuriozalnymi zapisami – kilkaset złotych kary za każdy przeoczony „rażący błąd”. A miały to być na przykład więcej niż dwa błędy interpunkcyjne na przestrzeni trzech arkuszy wydawniczych. Najśmieszniejsze jest to, że tylko w tym jednym punkcie umowy zrobiono co najmniej kilka błędów interpunkcyjnych, i to nie najlżejszego kalibru.

Człowiek człowiekowi korektorem

Rzadko się zdarza, by redaktorzy prowadzący robili korektorom nieprzyjemności z powodu pozostawionych błędów. Jeśli jest ich rzeczywiście dużo, po prostu kończy się współpracę, nikt nikogo nie linczuje. Najczęściej jednak redaktor podsyła korektorowi listę poprawek, które sam wyłapał, albo w mailu wspomina o jakiejś zasadzie językowej, o której warto pamiętać na przyszłość. I takie informacje warto sobie notować, bo uczyć się w tym zawodzie trzeba nieustannie.

Raz tylko miałam do czynienia z redaktorem, który po otrzymaniu pliku z naniesioną korektą dzwonił do mnie i w bardzo nieprzyjemnym tonie wytykał mi błędy. Tym bardziej przykra była to sytuacja, że nigdy nie doszło z mojej strony do „rażących” uchybień, często chodziło o drobne niuanse albo wręcz nieporozumienia. Na przykład wtedy, gdy w składzie nie przeszły z Worda do InDesigne’a kursywy i zanim zdążyło się to wyjaśnić, redaktor już pokusił się o pogadankę w tonie: czego to teraz uczą na studiach edytorskich, skoro „młodzież” nie potrafi nawet bibliografii poprawnie zapisać.

Korektor to nie jest zawód dla perfekcyjnych ludzi - Autor ma zawsze rację

Bywa i tak, że to autor nie zgadza się na poprawki korektora. Jeśli uwagi są słuszne, trzeba je przyjąć z pokorą i zapamiętać to jako lekcję na przyszłość. Gdy autor woli po prostu inną wersję „dobrego” – ma do tego prawo. Stoję na stanowisku, że ostatnie słowo zawsze należy do autora tekstu, w końcu to on firmuje publikację (czy to książkę, czy tekst na blogu, czy ulotkę reklamową) swoim nazwiskiem bądź nazwą swojej firmy. Walczę tylko wtedy, gdy poprawki autorskie ewidentnie łamią zasady języka polskiego, nawet przy uwzględnieniu konkretnej stylistyki (nieco inna norma będzie obowiązywać dla publikacji naukowej dotyczącej kuchni staropolskiej, a inna dla posta na blogu kulinarnym). Gdy autor mimo słusznych argumentów obstaje przy swoim – zawsze można poprosić, by nie umieszczał naszego nazwiska w stopce redakcyjnej. Bo czasem dojście do konsensusu nie jest możliwe.

O czym powinien pamiętać korektor, by unikać błędów

Dążenie do perfekcji to szczytny cel, ale – jak już, mam nadzieję, ustaliliśmy – w zawodzie korektora niemal niemożliwy do osiągnięcia. Ta praca wymaga nieustannego szkolenia się, ćwiczenia pamięci i koncentracji, a także ogromnej dawki pokory, by stawać się wciąż lepszym i uważniejszym.

Korektor to nie jest zawód dla perfekcyjnych ludzi - Co zrobić, by nie popełniać błędów

Oto kilka metod, dzięki którym unikniesz błędów przy korekcie:

  • krótkie fragmenty tekstu (szczególnie pisane wersalikami) czytaj literka po literce – zostawić błąd w tytule albo nagłówku to prawdziwy obciach, a literówek w wyrazach pisanych dużymi literami często nie widać na pierwszy rzut oka (sprawdź sam, który błąd łatwiej zauważyć w sformułowaniu: WIGLIA Bożego Narodzena);
  • gdy zmieniasz wyraz, przeczytaj jeszcze raz całe zdanie po poprawce, a najlepiej także zdanie je poprzedzające – sprawdź, czy nie wprowadziłeś powtórzenia albo rymu i czy wszystkie pozostałe słowa są teraz odpowiednio odmienione (np. gdy zmieniłeś rodzaj albo liczbę wyrazu);
  • po wprowadzeniu poprawki przeczytaj to, co napisałeś, i upewnij się, że sam nie zrobiłeś literówki;
  • nie przerywaj czytania zbyt często, w razie wątpliwości – rób notatki, wrócisz do nich na koniec; tylko jeśli będziesz czytać cięgiem, zauważysz powtórzenia i wyłapiesz błędy wynikające z kontekstu;
  • sprawdzaj lub notuj każdy wyraz, co do którego masz wątpliwość, szczególnie jeśli chodzi o duże/małe litery, pisownię łączną/rozłączną, odmianę rzadko spotykanych słów oraz nazwy własne (i ich odmianę);
  • kontroluj wszystkie liczby – i nie chodzi mi tylko o zapis równań; jeśli autor pisze o sześciu żonach Henryka VIII, a potem wymienia ich imiona, sprawdź, czy naprawdę wypisał ich sześć;
  • jeśli tylko masz możliwość (tzn. gdy tekst jest dostatecznie krótki), wróć do korekty po jakimś czasie i przejrzyj całość po raz drugi – to pozwoli zminimalizować liczbę błędów;
  • gdy poprawiasz tekst w PDF-ie, zapytaj o możliwość spojrzenia na niego po wprowadzeniu zmian przez składacza/grafika – pamiętaj, że to Ty bierzesz odpowiedzialność za korektę;
  • jeśli zauważysz, że zaczynasz przelatywać tekst wzrokiem, przerwij pracę – wróć wypoczęty i zacznij jeszcze raz; najgorszy korektor to zmęczony korektor.

Sposobów na unikanie błędów w korekcie jest wiele. Najważniejszymi są nieustanna nauka i maksymalna koncentracja. A także praktyka. W tym zawodzie trzeba swoje przeczytać, żeby być coraz lepszym – z samych dobrych chęci jeszcze nikt nie został dobrym korektorem.

A jeśli zdarzy Ci się wtopa, porażka, jeśli ktoś Ci wytknie błąd – przyjmij to z pokorą, zapamiętaj i więcej tego samego błędu nie popełniaj. Nie musisz być perfekcyjny, ale możesz do perfekcji dążyć, choć to długa i wyboista droga, której końca nikt jeszcze nigdy nie ujrzał. Tylko pamiętaj – korektor to nie jest zawód dla perfekcyjnych ludzi. To zawód dla tych, którzy potrafią się uczyć, także na swoich własnych błędach.

A Wy? Poddajecie się presji perfekcji czy macie na nią swoje sposoby?

Komentarzy: 4

  1. Kocham Cię za ten tekst. Właśnie ślęczę nad niemal czterystustronicową powieścią i chce mi się płakać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *