Jak wygląda praca korektora #1 Notatki
Są tacy ludzie, którzy większą część dnia (i nocy) spędzają w zaciszu swojego domu, na kanapie pod kocem, ewentualnie przy biurku – i czytają. Są inni ludzie, którzy tym pierwszym za takie czytanie płacą. A jeszcze inni zazdroszczą tym najpierwszym ich pracy. Bo co trudnego może być w czytaniu? Od szóstego roku życia każdy z nas to potrafi. Toż to sama przyjemność.
Jeśli tu jesteś, to znaczy, że i Ty potrafisz czytać. Ale czy mógłbyś zostać korektorem? Nie opowiem Ci dziś o wszystkim, co wiąże się z tą pracą, ale pokażę najważniejszy element, bez którego całe to przedsięwzięcie nie ma prawa się udać. Dobry korektor wcale nie musi znać na pamięć słownika ortograficznego. Idealnie by było, gdyby miał opanowane zasady interpunkcji, bo każdorazowe wyszukiwanie reguł jest męczące, ale w gruncie rzeczy i to nie jest niezbędne. Korektor musi mieć za to jedną cechę rozwiniętą ponad przeciętną – musi być podejrzliwy (czyli w wolnym tłumaczeniu – upierdliwy do bólu).
Praca korektora – pierwsze starcie
Załóżmy, że nawiązałeś kontakt z wydawnictwem, otrzymałeś próbkę tekstu do korekty, Twoja praca się spodobała i zaczynacie współpracę. Pewnie nie dostaniesz od razu tekstu do redakcji, czyli do pierwszego czytania po autorze. Redagowanie wymaga dużego doświadczenia (Twojego) i dużego zaufania (wydawnictwa). Na początek otrzymasz najprawdopodobniej książkę, która już jest zredagowana, złożona, a do Ciebie trafi w formie PDF-a. Będzie wyglądała dokładnie tak, jak po wydruku, choć może być jeszcze bez okładki i pewnie będzie miała nieuzupełnioną stronę redakcyjną. Najważniejsze jednak, że w środku będą się wciąż czaić błędy. Twoim zadaniem jest je wszystkie wyłapać.
Są wydawnictwa, które poproszą Cię o korektę elektroniczną, na PDF-ie. Ja wolę pracować na wydruku. Moim zdaniem na papierze więcej widać, a i samo nanoszenie poprawek jest szybsze. Gotowy plik skanuję i wysyłam do wydawnictwa, ewentualnie wysyłam pocztą albo zanoszę osobiście. Sprawdź, która forma będzie dla Ciebie najwygodniejsza.
Możesz teraz przejść do najprzyjemniejszej części, czyli do czytania. W poradnikach dla korektorów znajdziesz często złotą myśl, żeby najpierw przeczytać całą książkę „dla siebie”, a dopiero potem nanosić korekty. Jeśli lubisz utrudniać sobie życie, oczywiście możesz tak zrobić. Ale uwaga! Nikt Ci nie zapłaci za podwójną lekturę. Cała korekta zajmie Ci za to dwa razy więcej czasu i może się okazać, że wydawnictwo nie będzie mogło tyle na Ciebie czekać. Terminy oddania książki do druku, wprowadzenia na rynek i promocji są zazwyczaj z góry ustalone, nie można w nieskończoność przeciągać kolejnych etapów pracy.
Test dla Ciebie
Oczywiście najtrudniej będzie Ci robić korektę na samym początku. Zanim poznasz styl autora, bohaterów, tematykę książki, będziesz musiał przebrnąć przez kilka albo kilkanaście i więcej stron. Jak mieć pewność, że zrobiłeś to dobrze? Rób notatki. Notuj wszystko, co wzbudza Twoje wątpliwości. Wypisuj sobie z boku nazwy własne, skróty i imiona bohaterów, jeśli są tak nieoczywiste, że trudno je zapamiętać. Zanotuj wiek bohaterów i to, gdzie mieszkają. Posłuchaj swojej intuicji i zapisz także fakty, które wydają Ci się kluczowe. Być może przydadzą Ci się na dalszym etapie pracy.
Bohaterka Twojej książki jest w ciąży. Pod koniec ósmego miesiąca pojawiają się komplikacje, wzywa pogotowie. Jest tak przerażona, że z jazdy do szpitala pamięta tylko migające za szybą karetki, mieniące się czerwienią i złotem korony drzew. Po roku urządza przyjęcie dla swojego dziecka – z okazji jego pierwszych urodzin. Jest dużo gości, grill, lampiony rozwieszone w ogrodzie, starsze dzieci kąpią się w basenie, słońce mocno praży. Z niedowierzaniem wspomina to, jak bardzo się wtedy bała.
A teraz wybacz mi grafomaństwo i zastanów się, co budzi Twoje wątpliwości w tym fragmencie. Powinny to być co najmniej dwie rzeczy:
- Jechałeś kiedyś karetką? Zazwyczaj przez okna z tyłu nie da się nic zobaczyć. Kobieta pewnie leżała, nie mogła widzieć przedniej szyby. Masz wśród znajomych ratownika medycznego? Spytaj go, czy pacjent w drodze do szpitala może oglądać świat przez okna. Może trzeba będzie przeredagować ten fragment i sprawić, żeby bohaterka zapamiętała kolorowe drzewa, które widziała tuż przed wejściem do pojazdu.
- No i właśnie – kolorowe drzewa. Jaka to pora roku? Jesień oczywiście. A kiedy ma miejsce przyjęcie urodzinowe? Basen, słońce, grill – to przecież musi być środek lata. O ile na karetkę można by przymknąć oko, to taka pomyłka z porami roku jest już błędem merytorycznym. Musisz to zaznaczyć.
Błędy czy niedociągnięcia, o których piszę, powinny zostać wyeliminowane na etapie redakcji. Ale pamiętaj, że robienie „tylko” korekty nie zwalnia Cię z obowiązku zwracania uwagi na takie rzeczy. Ty oczywiście sam nie zmieniasz tekstu, żeby stał się bardziej wiarygodny. Ale musisz zaznaczyć na marginesie swoje wątpliwości.
Praca korektora – notatki
Książka, której korektę przygotowywałam niedawno, miała niecałe 500 stron. W trakcie lektury zapisałam notatkami trzy strony formatu A4, każdą w dwóch kolumnach. A potem musiałam to wszystko sprawdzić. Korektor powinien mieć rozległą wiedzę ogólną, ale nie musi być ekspertem w każdej dziedzinie. Ważne, żeby był podejrzliwy i umiał posługiwać się wyszukiwarką Google. Spójrz na wycinek tego, co sobie zapisałam:
- kostyczny – co to znaczy? lepiej pasuje: kąśliwy (okazuje się, że to synonimy);
- ożeż (tak, to poprawna forma, mimo „orzesz… ków”);
- koktajli – czy koktajlów? (jednak koktajli);
- Leningrad – nazwany tak po śmierci Lenina? (miałam wątpliwości, czy po śmierci, czy jeszcze za życia, ale w książce była poprawna informacja);
- szafka do przesuszania bielizny – co to jest? (airing cupboard – angielski czy może amerykański wynalazek, taka ogrzewana szafeczka, termin trudny do przetłumaczenia, ale nie ma błędu);
- boules de grace (z kontekstu wynika, że chodzi o lody, ale w zapisie jest błąd, powinno być: boules de glace);
- „Proszę skręcić w lewo” – komunikat GPS (sprawdziłam na swoim sprzęcie i poprawiłam na tryb rozkazujący: „Skręć w lewo”; GPS-y nie są aż tak kulturalne);
- Elliot czy Elliott (wyszukałam te formy w PDF-ie i okazało się, że imię zapisane przez dwa „tt” pojawiło się dwa razy na kilkanaście przywołań w całej książce – ujednoliciłam do formy „Elliot”);
- ptactwo – czy ptastwo? (czasem przesadzam z podejrzliwością, oczywiście poprawna jest forma ptactwo).
To tylko mały wycinek pracy, jaką musi wykonać korektor, czytając książkę. Myślisz, że nadajesz się do tego zawodu? Czego jeszcze chcesz się dowiedzieć? Dziś zapamiętaj pierwszą zasadę dobrego korektora:
Ciekawy wpis 🙂 Mnie by zachęcił do pracy korektora, ale ja z natury jestem upierdliwa 😛
Tylko uwaga – to nie sprzyja pożyciu małżeńskiemu 🙂
Bycie upierdliwym generalnie życia nie ułatwia 😉 (może dlatego mój mąż uciekł na drugi koniec Polski :P)
Podejrzliwość tak weszła mi w krew, że łapię się na sprawdzaniu najbardziej oczywistych rzeczy. 😀
Upierdliwa też jestem, widzę to po zniecierpliwieniu niektórych autorów… Dobrze więc wybrałam zawód, tak myślę. 😉
To sprawdzanie oczywistości jest niesamowicie męczące! ZAWSZE sprawdzam w słowniku wyrazy „żaden” i „rzadko”. Zupełnie sobie nie ufam pod tym względem. A to nie jedyne przykłady 🙂
„Ważę” też bym sprawdziła. Na wszelki wypadek 😀
Tak, z „żaden” i „rzadko” mam to samo. Zatrzymuję się też zawsze przy chusteczkach higienicznych, ale kiedy widzę już same chusteczki, problem znika… 😉
O, chusteczki! To też dobry przykład 🙂
Bardzo fajny wpis! Przeczytałabym też chętnie, gdzie/w jaki sposób weryfikować swoje umiejętności, jeśli nie bierze się pod uwagę stałego zatrudnienia np. w wydawnictwie?
Czasem jak czytam książkę łapię się na tym że poprawiam w książce błędy. Najbardziej mimo wszystko wkurzają mnie literówki. I tak dziwię się wtedy – daczego nikt tego nie wyłapał?!?!?!
Powodów jest mnóstwo 🙂 Najważniejszy jest taki, że książki poprawiają ludzie – a ludzie bywają omylni. Wystarczy lekka dekoncentracja, a już można ominąć jakąś literówkę. Mamy tendencję do czytania wyrazów „w całości”, a nie „po literce”.
Książkę czyta zazwyczaj dwóch korektorów. A to, jak teksty wyglądają po wyjściu spod pióra autora, naprawdę bardzo się różni od efektu końcowego. Za jedną puszczoną literówką kryje się setka poprawionych sporych błędów.
Do tego działają prawa rynku. Dziś często wydaje się książki w pośpiechu – jeśli korektor ma 2 dni na przeczytanie 600 stron, to jest duża szansa, że nie zrobi tego idealnie. Owszem, można przeczytać dla przyjemności grubą książkę w weekend, bez większych problemów. Ale czytanie korektora to zupełnie inna lektura.
Pisanie i poprawianie tak, żeby osiągnąć ideał, nie jest łatwe. Asiu, nawet w Twoim krótkim, trzyzdaniowym komentarzu można by wskazać trzy brakujące przecinki i co najmniej dwa błędy stylistyczne. Język polski naprawdę nie jest prosty, a praca korektora bywa trudna i niewdzięczna. Nie wkurzaj się na korektorów przy czytaniu 😉 Pomyśl o tych setkach błędów, które poprawili i które Cię już dzięki temu nie rażą 🙂
Ale ja nie piszę książki i jej nie poprawiam 😉
Nie wkurzają mnie tak, że się denerwuje tylko się dziwię 😀 Właśnie łatwo powiedzieć że nikt nie wyłapał jak się nie wie jak ta praca wygląda, ile ma się czasu i co się dostaje.
Wiem, Asiu, dlatego po minucie usunęłam ten ostatni akapit, żebyś nie poczuła się dotknięta 🙂
W idealnym świecie na wydanie książki byłby rok, autor pisałby ją na spokojnie, przeczytałoby ją 4 korektorów, a pewnie i tak pojawiłyby się literówki 😉 Po 10 latach pracy w tym zawodzie przestałam wierzyć, że istnieje coś takiego jak perfekcja. Oczywiście trzeba do niej dążyć, ale trudno ją osiągnąć. Korekta to szkoła pokory. A ta nauka bywa bolesna dla perfekcjonistów 😉
Hehe ja wiem że ja piszę jak mówię i to mój problem także nie ma sprawy :DD
No szczerze mówiąc mniej więcej myślałam że tak to wygląda bo tak często przedstawiają to filmy.
W ogóle słowo „korekta” brzmi tak jakby naprawdę ksiązka byla poddana dokładnemu prześwietleniu. A Ty mówisz że 2 dni na 600 stron i jeszcze robienie notatek, sprawdzanie wiarygodności (!!!)
Swoją drogą to niesamowite ilu rzeczy my ludzie nie wiemy! Mam na myśli: jest tyle zawodów, praktycznie każdy człowiek wkłada pracę w to co konsument dostanie. Każdy ma jakąś „tajemną” wiedzę w tej dziedzinie, która zaskakuje!
Te 600 stron w 2 dni to przykład ekstremalny, ale sama miałam już takie zlecenia, więc – zdarza się 🙂
Z zawodami to prawda. Fajnie jest czasem wejść za kulisy i zobaczyć, jak wygląda od środka to, co dostajemy. Za to lubię moją pracę – książki czytają wszyscy, nawet gdyby robili to tylko w szkole. I każdy jest ciekawy tego, co się dzieje, zanim książka trafi do księgarni 🙂
Dziękuję za ten komentarz i przepraszam, że tak późno odpisuję. Disqus nie powiedział mi, że coś zostało dodane 🙂
Czy chodzi Ci o jakieś wprawki, kursy, czy może o inne formy zatrudnienia? O to, gdzie korektor może pracować poza wydawnictwem?
Prawda 🙂 Mój wujek był grafikiem książkowym, robił ilustracje do książek, chyba jakoś składał też książki w komputerze. Raz widziałam go przy pracy i to było niesamowite! Tu mówił o marginesach, o kolorach, denerwował się bo mu coś przeskoczyło na inną stronę hehe 😀 A my oglądamy całość i wszystko wydaje się być takie banalne 🙂
Praca składacza to było zawsze moje marzenie, ale nie mam talentów plastycznych i odpuściłam sobie. Może niesłusznie 🙂
Kochana całe życie przed nami 🙂 Nigdy nie wiadomo co przyjdzie nam robić 🙂
Też prawda 😀 Ale jakoś nie wierzę, żeby moje talenty plastyczne ujawniły się nagle po 30 latach 😉
Wiesz czasem wystarczy bodziec 🙂 Ja też się nie spodziewałąm że będę robić czy lubić takie a nie inne rzeczy. Że obudzi się we mnie jakiś zmysł, pasja. Wszystko przed nami 🙂
Co do pory roku na urodziny – wychwyciłam. Karetki – nie. Wiele przede mną:)
Kwestia wprawy 🙂 Zawód korektora jest o tyle ciekawy, że przydają się tu wszystkie życiowe doświadczenia. Gdyby nie to, że miałam wątpliwą przyjemność dwa razy jechać karetką z moimi dziećmi, pewnie też nie zwróciłabym na to uwagi 🙂
A propos upierdliwości: poprawiłam na bezokolicznik: „Skręć w lewo” – „skręć” to raczej tryb rozkazujący, prawda?
Tak! Oczywiście 🙂 Półtora roku minęło i dopiero teraz ktoś zauważył, błędy sprytnie się kamuflują. Zaraz poprawię, dziękuję za czujność!