Zarobki korektora. Oczekiwania vs rzeczywistość
Trudny temat. Temat tabu. Nikt nas nie uczy rozmawiać o pieniądzach, a jeśli przy tym nie wiemy, ile zarabiają inni w naszej branży, to niby jak mamy się sami wycenić? W Akademii korekty tekstu tradycyjnie już pierwsze spotkanie na żywo (zaraz po organizacyjnym) to sesja pytań i odpowiedzi. Jakie pytania padają na początku? O zarobki korektora. Zawsze! I ja się temu wcale nie dziwię. Można uczyć się zawodu hobbystycznie, ale większość z nas chce dzięki nowo nabytym umiejętnościom zarabiać.
Co ja sobie za to kupię? Waciki?
Być może spotkaliście się z obiegowymi opiniami typu: „Jako korektorka możesz zarobić co najwyżej na waciki”, „Zawód fajny, ale wyżyć się z tego nie da”.
Cóż… da się.
Tylko trzeba pamiętać, że w większości przypadków zawód korektora będzie się wiązał z freelance’em – pracą na własny rachunek. A to oznacza, że oprócz nabycia umiejętności stawiania przecinków trzeba będzie nauczyć się też doceniać, wyceniać i sprzedawać swoją pracę. Dokładnie tak – sprzedawać. My, introwertyczni korektorzy i korektorki, musimy wyjść do ludzi i przekonać ich, że warto zapłacić za usługę, którą im oferujemy. Co więcej, sami musimy uwierzyć, że nasza praca jest godna rzetelnej wyceny. I to bywa najtrudniejsze.
Godna wycena
Miałam przyjemność współpracować z autorem, który już na początku powiedział mi: „Pani Ewo, proszę się godnie wycenić”. Gdybyśmy mieli tu i teraz wskazać stawkę za arkusz czy stronę korekty – taką, o której można by z czystym sumieniem powiedzieć: „To jest godna kwota” – o jakich wartościach byśmy mówili?
Pewnie masz już w głowie jakąś kwotę. Porównaj ją ze stawkami, które rzeczywiście proponujesz autorom. Jeśli te wartości są identyczne – genialnie, właśnie o to nam chodzi. A co, jeśli kwota rzeczywista jest niższa albo wręcz dużo niższa? Czas się zastanowić, dlaczego tak bardzo zaniżamy wartość pracy, którą cenimy o wiele wyżej.
Mały oszust siedzi Ci teraz pewnie za uchem i podsuwa szereg argumentów. Że to za wcześnie; że za mało jeszcze potrafisz; że są lepsi; że nikt tyle nie zapłaci… Znam wszystkie te wymówki, sama długo je stosowałam. Ba, do dziś część z nich nie chce mnie opuścić.
Pierwsze korekty wykonywałam kilkanaście lat temu za 30–40 zł brutto za arkusz wydawniczy. Jeśli ta kwota niewiele Ci mówi, to wyobraź sobie książkę liczącą 10 arkuszy – pracowałam nad nią wtedy około dwóch tygodni. Łatwo oszacować, że przy dwóch takich korektach zarabiałam około 600–800 zł miesięcznie.
To były inne czasy, jeszcze nie zostawiało się takiej kwoty przy jednej wizycie na stacji benzynowej. Poza tym pracowałam z maleńkimi dziećmi w domu albo będąc w ciąży (i z maleńkimi dziećmi na dokładkę), na korektę poświęcałam więc czasem jedynie godzinę czy dwie dziennie.
Dość szybko ustabilizowałam zarobki na poziomie około 1100–1200 zł miesięcznie. Na pierwszą większą podwyżkę zdecydowałam się jednak dopiero wtedy, kiedy dzieci podrosły na tyle, że mogły iść do przedszkola, ja miałam na koncie już parę lat pracy, a do tego planowałam założyć firmę. W Twoim przypadku to nie musi trwać tak długo.
Na czym polega praca korektora?
W zawodzie korektora trzeba być otwartym na ciągłą naukę, i to nie tylko przecinków. Nastaw się już teraz na doskonalenie swoich umiejętności sprzedażowych. Niech reklama przestanie Ci się kojarzyć z nachalnym wciskaniem ludziom tego, czego nie chcą. Ty oferujesz profesjonalną usługę, możliwość udoskonalenia tekstu, na którym autor przecież będzie zarabiać. Sprawisz, że jego klienci bardziej docenią produkt, który otrzymają. Więc Ty doceń swój wkład w ten proces.
Wiesz, czego osoby pytające o korektę często nie wiedzą? Nie są świadome tego, co wchodzi w zakres pracy korektora. Stąd te prośby o poprawienie przecinków albo sprawdzenie literówek. Jeśli się nad tym zastanowić – każdy mógłby taką korektę przeprowadzić. O ile rzeczywiście tylko na tym by polegała.
W rozmowie z autorem wypunktuj, co się stanie z jego tekstem, kiedy trafi pod Twoją opiekę. Najlepiej przygotuj sobie taki szablon – możesz opakować go w piękną szatę graficzną albo po prostu napisać tekst, który będziesz wklejać do maila. Co powinno się znaleźć na takiej liście? Poniżej kilka propozycji:
- ujednolicenie formatowania;
- techniczne przygotowanie pliku do składu / publikacji w internecie;
- korekta językowa (tu możesz wymienić, na co zwracasz uwagę: interpunkcja, składnia, małe/duże litery, pisownia łączna/rozłączna, pleonazmy, powtórzenia, zbędne zapożyczenia z obcych języków itp.);
- ujednolicenie zapisów (i tu wymieniasz: zapis dialogów i myśli, zapis liczebników, zwroty do czytelnika itp.);
- weryfikacja pisowni nazw własnych;
- dobór metody zapisu bibliografii oraz przypisów;
- weryfikacja pozycji bibliograficznych w katalogu Nukat;
- uzgodnienie zapisów i problematycznych fragmentów z autorem;
- weryfikacja i naniesienie poprawek autorskich;
- sporządzenie wytycznych dla korektora;
- kontakt z drugim korektorem / składaczem itp.
Brzmi poważniej niż „poprawienie przecinków i sprawdzenie literówek”, prawda? A uwierz mi – nie wypisałam wszystkich rzeczy, jakimi zajmuje się korektor/redaktor.
Przejmij inicjatywę
Jeśli Ty nie opowiesz o tym wszystkim autorowi – sam się nie domyśli. Musisz wyjść z inicjatywą. Wyjaśniać, na czym polega Twoja praca. I zapomnieć o łatce introwertyka, jaką być może sobie przypinasz. Nikt Ci nie każe stawać na środku sceny i mówić do tłumu. Z autorem możesz się kontaktować mailowo, a nad każdą odpowiedzią spędzić dwie godziny, zanim ją wyślesz (nie polecam, bo to wciąż Twój czas pracy, ale jeśli to Ci pomoże, to czemu nie…).
Nie wierz w to, że do oferowania swoich usług są potrzebne jakieś specjalne kompetencje. Potrafisz czytać – i to ze zrozumieniem, co jest dziś rzadkością. Potrafisz pisać. Świetnie posługujesz się słowem, w końcu to Twoja praca. Jedyne, czego musisz się nauczyć, to obsługa maila albo któregoś z mediów społecznościowych. Wzorców masz pod dostatkiem na każdym kroku. To nie jest ponad Twoje siły.
Jeśli poczujesz, że to dobry moment i właściwa droga, możesz zacząć intensywniej budować swoją markę osobistą. Wtedy koniecznie wysłuchaj mojej rozmowy z Doris Maklewską. W odcinku podcastu, w którym gościła Dorota, zadałam jej pytania tkwiące w głowie niemal każdego „młodego duchem” freelancera.
Dobrze je znam, bo po pierwsze – sama sobie takie zadawałam. A po drugie – słyszę je od ponad dwóch lat od kursantów Akademii korekty tekstu. Tych samych, którzy po paru tygodniach lub miesiącach rozkręcają swoje konta na Instagramie albo brylują na LinkedInie czy Facebooku. Myślisz, że to ci ze specjalnymi predyspozycjami? Nie, to ci, którzy pozwolili sobie spróbować.
Ty też możesz dobrze zarabiać w zawodzie korektora. Musisz tylko połączyć trzy czynniki: naukę, wytrwałość i inicjatywę. A całość związać wiarą w siebie i sens swojej pracy. Pamiętaj: trzeba się wyceniać godnie.