Syndrom oszusta i mit perfekcji
Czwarty, ostatni temat poruszany na konferencji Akademii korekty tekstu mógłby wchodzić w skład wszystkich poprzednich, dlatego tym razem będzie krótko. Przypomnę, że omówiliśmy już następujące wątki pracy korektora: „Psucie rynku”, czyli praca za darmo lub za małe pieniądze, Zarobki korektora. Oczekiwania vs rzeczywistość, Gdy nie ma zleceń – co robić?. Został nam jeszcze tylko jeden. Nie dajmy mu się dłużej kryć po kątach i powiedzmy to oficjalnie – temat numer 4 dotyczył syndromu oszusta i mitu perfekcji.
Impostor w natarciu
Nie wiem, która z tych dwóch kategorii jest bardziej destrukcyjna. Oszust wciąż sugeruje nam, że wiemy za mało, że inni są lepsi, że się nie nadajemy, że nie możemy jeszcze podnosić cen, że przez swoją pracę zaniedbujemy dom, rodzinę, kota itp. Wciąż jesteśmy w swoich oczach niewystarczająco dobrzy. Bo dążymy do… perfekcji! A perfekcja to mit. Ona NIE ISTNIEJE. Trzeba to sobie powiedzieć głośno.
Wielokrotnie usłyszysz pewnie, że korektor nie powinien popełniać błędów. Oczywiście, że nie powinien. Podobnie jak lekarz, nauczyciel, kierowca autobusu albo sprzedawca w sklepie spożywczym wydający resztę klientowi. A jednak oni wszyscy się mylą! Dlaczego? Bo są ludźmi.
W porządku, jeśli do korekty mamy plakat, na którym jest pięć słów, można go sprawdzić tak, żeby być na 100% przekonanym o jego poprawności. Wszystkie słowa przeliterujemy, zdań tam pewnie wiele nie będzie, więc interpunkcja czy składnia nie powinny sprawić problemów. To ma szansę się udać. Ale jeśli dostaniemy do korekty książkę, która ma 300 stron? Choćbyśmy przeczytali ją 10 razy, to i tak coś nam umknie. I zawsze coś będzie się dało napisać jeszcze lepiej.
Lepszy nie znaczy perfekcyjny
Teksty po naszej korekcie mają być lepsze. A nie perfekcyjne. Jeśli postawisz sobie poprzeczkę tak wysoko, że nie będzie się dało do niej doskoczyć, to w końcu… przestaniesz skakać. Człowiek jest mądry – nie robi latami czegoś, co wydaje się niemożliwe. A dojście do perfekcji w zawodzie korektora jest niemożliwe.
Jeśli ktoś Ci powie, że takie słowa to przykrywka dla kultu bylejakości, to uśmiechnij się i czym prędzej zakończ tę dyskusję. Trudno rozmawiać z kimś, kto między czarnym a białym nie widzi żadnych innych kolorów.
Fakt, że mamy świadomość braku perfekcji, świadczy o naszej rozległej wiedzy na temat zawodu korektora. Wiedzy, którą ciągle poszerzamy, ale pamiętając przy tym, że praktyka czyni lepszym. Niekoniecznie mistrzem. I to bycie coraz lepszym jest w zupełności wystarczające.