PDSK#033 Test na korektora (podcast)

PDSK#033 Test na korektora (podcast)

Czy nadaję się na korektora? Czy powinnam zostać korektorką? Lubię czytać, widzę błędy w książkach, ale czy to wystarczy, żeby zarabiać na korekcie?

Bardzo często odbieram maile z takimi pytaniami. I oczywiście nie mogę na nie odpowiedzieć krótkim „tak” lub „nie”. Staram się wtedy zawsze jak najwięcej opowiedzieć o realiach pracy w korekcie i o tym, jakie predyspozycje powinna mieć osoba, która chciałaby się temu poświęcić zawodowo. Stworzyłam kiedyś nawet krótki quiz, złożony z 5 pytań, który z przymrużeniem oka wprowadza w świat korekty.

Jeśli przeczytam Ci same pytania i odpowiedzi – bez żadnego komentarza – pewnie popukasz się w głowę. Część pytań na pierwszy rzut oka nie ma wiele wspólnego z korektą. Ale umówmy się tak: na początek zrobimy to klasycznie. Przeczytam Ci 5 pytań, a Ty przy każdym z nich zaznaczysz najbardziej do Ciebie pasującą odpowiedź. Później odczytam Ci wyniki – licz więc w międzyczasie, których odpowiedzi (A, B czy C) masz najwięcej. A na koniec wszystko wyjaśnię.

To co? Zaczynamy? To będzie prawdziwy test na korektora!

Subskrybuj: Spotify | Apple Podcasts | Google Podcasts | YouTube | Inne

Montaż: Paweł Dudziński

Plan odcinka

  1. Rozwiąż test na korektora
  2. Pytanie 1. Ile książek miesięcznie czytasz?
  3. Pytanie 2. Do którego superbohatera jest Ci najbliżej?
  4. Pytanie 3. Wskaż zdanie, które wydaje się być poprawne
  5. Pytanie 4. Czy używasz słowa „fajny”?
  6. Pytanie 5. Którą figurę geometryczną uważasz za doskonałą?

Transkrypcja podcastu #033 Test na korektora

Pytanie 1.

Ile książek miesięcznie czytasz?

Odpowiedzi:

A. 1–2

B. 3–4

C. Ale tak dla przyjemności?

Pytanie 2.

Do którego superbohatera jest Ci najbliżej?

Odpowiedzi:

A. Do Spider-Mana

B. Do Batmana

C. Do Supermana

Pytanie 3.

Wskaż zdanie, które wydaje się być poprawne.

Odpowiedzi:

A. W tym podcaście pokażę Tobie, jak zawód korektora wygląda od kuchni.

B. Kończąc pracę, poszedł do kina.

C. Hej! W pytaniu jest błąd!

Pytanie 4.

Czy używasz słowa „fajny”?

Odpowiedzi:

A. Pewnie, a co w tym złego?

B. Tylko jeśli nic innego nie wymyślę

C. Nie, jest wiele fajniejszych słów

Pytanie 5.

Którą figurę geometryczną uważasz za doskonałą?

Odpowiedzi:

A. Deltoid

B. Koło

C. Kwadrat

Najwięcej odpowiedzi A:

Każdy od czegoś zaczynał! Dobrze, że czytasz, ale musisz to robić częściej. Czytaj wszystko, nie tylko książki!

Częściej baw się też w szukanie synonimów i pamiętaj, że dłuższe formy zaimków (np. tobie, ciebie) może i brzmią elegancko, ale nie zawsze są poprawne w danym kontekście.

Korektor dużo czasu spędza w pozycji siedzącej, ale marzeń o skakaniu po ścianach niczym Spider-Man nie musisz porzucać. Wszystko da się pogodzić!

Kreatywność w zawodzie korektora jest cenna, pamiętaj jednak, że autorem jest kto inny. Zamiast na wymyślne figury (jak deltoid) postaw na sprawdzone rozwiązania.

Najwięcej odpowiedzi B:

Dużo czytasz, świetnie! Ale miej świadomość, że po całym dniu robienia korekt możesz już nie mieć czasu ani sił na lekturę do poduszki. Chyba że będzie to słownik synonimów…

Dobre podstawy językowe wyniesione ze szkoły są cenne, jednak musisz wciąż poznawać kolejne zasady! Uważaj szczególnie na imiesłów – to podstępna bestia. 

Wygląda na to, że lubisz perfekcję – w końcu powiadają, że koło to figura idealna. Pamiętaj tylko, że nawet idealny Batman czasem wątpił w swoje siły. Niech Cię to nigdy nie złamie, bo jesteś na dobrej drodze!

Najwięcej odpowiedzi C:

Ty już wiesz, że czytanie a czytanie to dwie różne sprawy. Lektury w pracy korektora nie brakuje, ale niekiedy na tę osobistą, dla przyjemności trudno w tym zawodzie wygospodarować wolne minuty. I bywa to frustrujące.

Masz wszystkie cechy, jakimi powinien dysponować korektor: wzrok jak Superman, podejrzliwość, bogate słownictwo, umiłowanie symetrii. Ale wiesz także, że doskonałość to mrzonka.

Na szczęście masz dystans do siebie i poczucie humoru. Brawo, przed Tobą świetlana korektorska przyszłość!


Czuję, że zrobiło się jeszcze bardziej tajemniczo. Czas więc odkryć karty. W drugiej części podcastu wyjaśnię Ci, co się kryje za każdym z pytań.

Pytanie 1.

Ile książek miesięcznie czytasz?

Odpowiedzi:

A. 1–2

B. 3–4

C. Ale tak dla przyjemności?

W zawodzie korektora rzeczywiście bardzo dużo się czyta, i zawodowo, i – miejmy nadzieję – prywatnie. Dlaczego powiedziałam: „miejmy nadzieję”? Bo czytanie wszystkiego i wszędzie jest naprawdę ważne.

Po pierwsze po to, żeby rozbudowywać zasób słownictwa. Po drugie dlatego, że w ten sposób też się jako korektorzy uczymy – może nie tyle twardych reguł, co rozpoznawania różnych stylów.

Nie do końca chodzi mi o to, żeby z książek czerpać wiedzę o edytorstwie czy o zasadach językowych (chociaż jak książka jest dobrze zredagowana, to oczywiście też się na jej podstawie uczymy). Ale jeżeli nie mamy podstaw w postaci zasad, które poznaliśmy z podręczników czy na kursach, to po prostu nie rozpoznamy ani poprawnych rozwiązań edytorskich, ani co bardziej podstępnych błędów.

Dlatego w czytaniu tekstów różnego typu chodzi trochę o co innego. Chodzi o to, żeby poznawać różne style. Bo nie ma czegoś takiego jak jeden język polski. Każdy autor ma swój styl, każdy gatunek ma też swoje cechy charakterystyczne.

W odc. 26 pt. Jak zostałam korektorką. Moja historia opowiadałam o moich początkach w zawodzie. Zaczynałam pracę zawodową od współpracy z wydawnictwem naukowym. Spędziłam tam kilka lat i wieeele się nauczyłam, ale w końcu uznałam, że czas zacząć czytać ciekawsze rzeczy. Wysłałam podania do wielu wydawnictw beletrystycznych. Pod pojęciem „wielu” nie mam na myśli 5 czy 10, ale 80–100. Pojechałam z grubej rury, napisałam do wyd. Czarnego, W.A.B., do Znaku i wielu, wielu innych. O dziwo, dostałam całkiem sporo odpowiedzi, a w nich – niestety – próbki do korekty. Na tej podstawie miały być ocenione moje umiejętności.

Long story short – nigdzie się nie dostałam. Bardzo słusznie, bo ja po prostu nie potrafiłam robić korekty tekstów beletrystycznych. W wydawnictwach naukowych wyglądało to zupełnie inaczej. Tam stawiało się na schemat, na ujednolicenia. Przypisy, bibliografia – to wszystko musiało być ogarnięte. Przeważały kwestie czysto techniczne, a sam język był bardzo schematyczny, jak to w pracach naukowych – taka wzorcowa, poprawna polszczyzna. A w beletrystyce – to jest zupełnie inna bajka. Tekst bywa stylizowany, potoczny, trzeba odróżnić charakterystyczny styl od manieryzmów, sprawdzić, czy każda z postaci mówi swoim językiem i czasem go nie zmienia. Ja po prostu nie potrafiłam robić takich książek.

Do czego zmierzam? Jeżeli chcesz się nauczyć korekty tekstów jakiegoś typu – czytaj takie teksty. Czasem dostaję pytania: „No dobra, chciałabym współpracować na przykład z przedsiębiorcami i robić korekty newsletterów. Jak mam się tego nauczyć? Czy są jakieś podręczniki, które uczą korekty newsletterów?”. Nie ma. I pewnie nie będzie.

Na mojej stronie kurskorektytekstu.pl znajdziesz dwa szkolenia pt. „Korekta korekcie nierówna”. One zbierają najważniejsze wytyczne dotyczące 12 typów tekstów. W Akademii korekty tekstu przerabiamy co tydzień teksty różnych gatunków i różnych autorów – właśnie po to, żeby poznać różne gatunki. Ale to i tak jest tylko takie liźnięcie tematu, bo żeby wgryźć się mocniej w dany gatunek, to trzeba spędzić wiele godzin na czytaniu takich tekstów. I to czytaniu uważnym, niekoniecznie dla przyjemności. Warto nauczyć się rozpoznawać schematy, charakterystyczne zabiegi. Jeżeli nie czytasz newsletterów, to nie będziesz wiedzieć, jak zwykle ich autorzy zwracają się do odbiorców, jak umieszczać linki i tak dalej. Jeśli nie czytasz literatury dla dzieci, to nie ocenisz poprawnie języka bajki, a być może – co jeszcze gorsze – zmienisz go tak, że nie będzie się nadawał dla odbiorców w danym wieku.

Mam nadzieję, że już to wyczuwasz – podstawowe zasady językowe są wspólne. W większości tekstów w tych samych miejscach postawisz przecinki. Ale style tych tekstów mogą się już diametralnie różnić. Dlatego musisz czytać – nie jeden tekst na miesiąc, nie dwa, ale wiele. Żeby osłuchać się z różnymi stylami.

A o co chodzi z punktem C: „Ile książek czytasz?” – „Ale tak dla przyjemności?”. To jeden z minusów pracy korektora. Jeśli przez cały dzień czytasz książki, to wieczorem masz już taki przesyt literek, że jedyne, co chcesz zrobić, to ewentualnie przeczytać napisy w serialu albo w filmie. To już oczywiście pewna skrajność – dochodzi do tego, kiedy pracy jest naprawdę dużo. I to wcale nie znaczy, że nie lubimy już czytać. Czasem po prostu nie ma na to siły albo brakuje doby.

Pytanie 2.

Do którego superbohatera jest Ci najbliżej?

Odpowiedzi:

A. Do Spider-Mana

B. Do Batmana

C. Do Supermana

A. Spider-Man

O co chodzi ze Spider-Manem? Spider-Man jest tutaj dla mnie symbolem człowieka, który biega, skacze, lata po ścianach. Tymczasem praca korektora to praca stacjonarna. Na fotelu, na którym teraz siedzę i do Ciebie mówię, spędzam kilka ładnych godzin dziennie. I trzeba to wziąć pod uwagę. To praca biurowa, tyle że często wykonywana w zaciszu własnego domu.

Jeśli to Ci pasuje – świetnie. Ale jeśli potrzebujesz w życiu więcej ruchu, aktywności, warto zawczasu pomyśleć, jak to rozwiązać, żeby ślęczenie przy biurku Cię nie sfrustrowało. Możesz zainwestować w podnoszone biurko i bieżnię – bardzo polecam. Możesz wziąć laptop, pójść do kawiarni i tam popracować. Możesz pójść do parku albo na taras. Plusem jest to, że Twoje biuro, gdy jesteś korektorem/korektorką, jest niewielkie – mieści się w laptopie, niczego więcej nie potrzebujesz. Laptop, komórka z dostępem do sieci – i możesz jechać w zimie do Hiszpanii, żeby pracować nad brzegiem morza. Ale jednak większość czasu rzeczywistej pracy będziesz spędzać przy komputerze, bez wielu innych aktywności czy szalonych zmian planów – trzeba to wziąć pod uwagę.

B. Batman

Batman jest dla mnie symbolem perfekcji, a to duża przeszkoda w pracy korektora. Co robimy w tej pracy? Poprawiamy teksty. Sprawiamy, żeby były lepsze, eliminujemy błędy. Mylnie niektórzy twierdzą, że zadaniem korektora jest usunięcie z tekstu wszystkich błędów. Kiedyś u mnie na Instagramie pojawił się komentarz, w którym ktoś pisał, że jak zobaczy w książce literówkę, to uważa, że praca korektora nie została dobrze wykonana.

Nie zgadzam się z tym. Ludzie nie są robotami, nie jesteśmy w stanie w przypadku 300-stronicowej książki wyeliminować wszystkich literówek czy innych błędów. Nie mówiąc już o tym, że wiele jest w korekcie „tozależyzmów”, jedną rzecz można zapisać na różne sposoby, jeden człowiek będzie preferował ten zapis, drugi inny – i uzna, że to błąd. W każdym razie z perfekcją nie ma to wiele wspólnego. Jeżeli będziesz się fiksować na perfekcji, może się to okazać dla Ciebie bardzo blokujące.

Jak masz ochotę, odsłuchaj dwa odcinki mojego podcastu, które noszą tytuł: Czego się boi korektor (to numery: 30 i 31). Jest tam mowa właśnie o takim paraliżu: „A co, jeżeli nie będę perfekcyjna czy perfekcyjny?”. To obawy absolwentek Akademii korekty tekstu. Niestety perfekcja to jest coś, co blokuje wielu kursantów, wielu korektorów w ogóle.

Jeżeli traktujesz ją jako chęć ciągłego rozwoju, dążenia do tego, żeby być coraz lepszym/lepszą, uczenia się – okej, wszystko w porządku. Dopóki nie zacznie Cię to paraliżować. Jeżeli będziesz się bać założyć konto na Instagramie, bo może zrobisz literówkę w poście i ktoś Ci to wytknie, albo będziesz się bać podjąć jakiegoś zlecenia w przekonaniu, że jeszcze za mało potrafisz – to może znaczyć, że pod przykrywką perfekcji kryje się po prostu strach przed popełnieniem błędu. A będziesz je popełniać. Będziesz je poprawiać, wiele przeoczysz, a wiele innych popełnisz. Ważne, żeby być coraz lepszym, nie perfekcyjnym.

C. Superman

Superman to supermoce. Jeżeli zaczniesz poznawać głębiej zawód korektora, jeżeli poznasz zasady językowe, przestudiujesz je rzetelnie od A do Z, od deski do deski, przećwiczysz je w praktyce, będziesz mieć stały kontakt z różnymi tekstami, z różnymi autorami, to zaczniesz wykonywać swoją pracę coraz lepiej. Autorzy będą Ci mówić, że są zadowoleni z Twojej pracy, że tekst stał się lepszy, to doda Ci skrzydeł. Będziesz się w pewnym momencie czuć naprawdę jak superbohater(ka), jak ktoś, kto może sprawić, że tekst jest lepszy.

„Pani Ewo, to jest niesamowite, ale ten tekst jest taki sam, ale jakby lepszy” – jeśli znasz moje podcasty albo bywasz na moich webinarach, to pewnie kojarzysz to zdanie. To słowa jednej z autorek, której książkę redagowałam. Ja bym sama nie wymyśliła lepszej definicji zawodu korektora. Dokładnie o to w tym chodzi. Naszą supermocą jest sprawianie, żeby tekst był taki sam, bo to cały czas musi być tekst autorski, ale jakby lepszy.

Każdy z nas tę supermoc poczuje w innym momencie. Mnie najwięcej satysfakcji sprawia wyłapanie nieścisłości w tekstach tłumaczonych. Nie dlatego, że chcę przyłapać na czymś tłumacza. Tu nie chodzi o wytykanie komukolwiek błędów. Ale dlatego, że czasem znalezienie tych pomyłek jest naprawdę trudne. To nie literówka.

Podam jeden przykład. Redagowałam kiedyś książkę dla dzieci, w której była mowa o tym, że bohaterowie wyjeżdżają na safari. W pewnym momencie ktoś wspomniał o zebrach – było tam powiedziane, że jest wiele różnych gatunków zebr, ale tutaj mamy do czynienia ze zwykłymi zebrami. I tak mi te zwykłe zebry jakoś nie pasowały… Wróciłam do oryginału, znalazłam ten fragment i okazało się, że było w nim sformułowanie plain zebra. A plain oczywiście może znaczyć „zwykły”, ale cała ta fraza to nazwa gatunkowa zebry stepowej. Jest na świecie wiele różnych gatunków zebr, tutaj mamy do czynienia z zebrą stepową. Jak wyłapiesz taki niuans, to naprawdę zaczynasz się w pewnym momencie czuć jak osoba z supermocami.

Pytanie 3.

Wskaż zdanie, które wydaje się być poprawne.

Odpowiedzi:

A. W tym podcaście pokażę Tobie, jak zawód korektora wygląda od kuchni.

B. Kończąc pracę, poszedł do kina.

C. Hej! W pytaniu jest błąd!

A. W tym podcaście pokażę Tobie, jak zawód korektora wygląda od kuchni.

Pokażę Ci. Nie Tobie, Ci. Nie ma nic złego w słowie „ci”. Nie jest wcale bardziej pospolite. Jedyna różnica pomiędzy zaimkami „tobie” a „ci” leży w akcentowaniu. Zaimek „tobie” stoi w zdaniu w pozycji akcentowanej, co znaczy, że wypowiadamy go mocniej, a „ci” akcentu nie ma. Powiem więc: „PoKAżę ci” – „ci” podpięło się pod poprzedni wyraz. Ale powiem: „Właśnie TObie pokażę, jak to wygląda”. Tobie, a nie komu innemu. Dłuższa forma zaimka występuje często właśnie w takich przeciwstawieniach, nawet jeśli nie są wyartykułowane. Tobie, a nie komu innemu.

To bardzo popularny błąd w języku mówionym. Nagrałam o nim dawno temu odcinek pt. – nomen omen – 5 błędów w języku mówionym. To 5 odcinek podcastu PDSK. Zapraszam, jeśli chcesz poznać pozostałe cztery częste błędy.

W każdym razie – pierwsze zdanie nie było poprawne.

B. Kończąc pracę, poszedł do kina.

Co z drugim? No cóż: mamy tu imiesłów. A z imiesłowami zawsze jest pod górkę. Przysłówkowy współczesny (wystarczy zapamiętać, że to ten zakończony na -ąc) – z takim mamy tu do czynienia – może być użyty w zdaniu, jeżeli zgadza się z orzeczeniem co do osoby i czasu. Co to oznacza? I orzeczenie, i imiesłów określają jakąś czynność – wykonaną przez konkretny podmiot i w konkretnym czasie. To właśnie ten podmiot i czas muszą się zgadzać.

Podam Ci dwa przykłady i wszystko będzie jasne.

Klasyka: Idąc przez las, padał deszcz.

Gdzie mamy imiesłów? Idąc.

Orzeczenie to: padał.

Kto szedł? Pewnie jakiś człowiek. A kto padał? Deszcz. Osoby, podmioty się nie zgadzają. I dlatego to zdanie jest błędne.

Drugi przykład to zdanie z naszego quizu: Kończąc pracę, poszedł do kina.

Kto skończył pracę? Jakiś człowiek. Kto poszedł do kina? Ten sam człowiek – osoba się zgadza.

Co z czasem? Czy te wydarzenia miały miejsce w tym samym momencie? NIE! Wydarzyły się jedno po drugim. Najpierw skończył pracę, potem poszedł do kina. I właśnie dlatego to zdanie jest błędne. Zapamiętaj to sobie, bo to bardzo częsta pomyłka. Jeśli czynności następują po sobie – nie możesz połączyć ich z użyciem imiesłowu.

Trzeba wtedy napisać: Po pracy poszedł do kina. Albo: Skończył pracę i poszedł do kina.

Drugi przykład – drugi błąd. To już nieco bardziej zaawansowana wiedza. Jeśli znasz tę zasadę, jesteś o krok dalej na drodze do zawodu korektora.

C. Hej! W pytaniu jest błąd!

Ale mamy jeszcze ostatnią odpowiedź C: W pytaniu jest błąd! Rzeczywiście, w pytaniu był błąd – wrzuciłam go tam celowo. Fraza „wydaje się być jakieś tam” to rusycyzm. Powinniśmy powiedzieć po prostu: „wydaje się jakieś, np. poprawne”.

Dlaczego nie zadałam pytania normalnie i nie wrzuciłam tego błędu do którejś z odpowiedzi A, B lub C? Dlatego, że korektor powinien zachować czujność na każdym kroku. Powinien czytać wszystko równie dokładnie. Bo są pułapki, w które można łatwo wpaść.

Ja na przykład mam taką wadę mózgu, że nie czytam tytułów rozdziałów. Jak czytam książkę dla siebie, to całkowicie je omijam i przechodzę od razu do pierwszego akapitu. Dokładnie tak samo robiłam, kiedy wykonywałam korekty, jeśli się zagapiłam. Zdarzyło mi się więc kiedyś przepuścić literówkę w słowie „rozdział”. W książce nie było akurat tytułów, tylko same nagłówki: „Rozdział 1”, „Rozdział 2”, „Rozdział 3”. Pierwszy przeczytałam, a potem założyłam, że ktoś zrobił kopiuj-wklej, i już nie zwracałam na to uwagi. Tymczasem w którymś z tych rozdziałów brakowało „i”. Zwróciła mi na to uwagę redaktorka prowadząca i od tej pory robię tak, że – dalej nie czytam tych tytułów, bo nigdy nie mam pewności, czy któregoś nie ominęłam – ale zostawiam je na sam koniec. Jak już skończę redagować książkę, to jeszcze raz przelatuję wszystkie tytuły rozdziałów.

Jeżeli rozpoznasz u siebie momenty, w których tracisz czujność, zwróć na nie uwagę i w przyszłości po prostu bardziej się pilnuj. Bo korektor powinien być zawsze czujny. Albo – jak mówili nam na studiach – upierdliwy.

Pytanie 4.

Czy używasz słowa „fajny”?

Odpowiedzi:

A. Pewnie, a co w tym złego?

B. Tylko jeśli nic innego nie wymyślę

C. Nie, jest wiele fajniejszych słów

A. Pewnie, a co w tym złego?

Co w tym złego? Nie ma nic złego w słowie „fajny”. Jacek Kłosiński, genialny specjalista od marketingu ostatnio przede wszystkim mikroprzedsiębiorców, całą swoją komunikację przy zmianie strony internetowej oparł na słowie „fajny”. Robiłam wtedy dla Jacka korektę treści na stronę i bardzo wyraźnie zaznaczył, żeby nie usuwać słowa „fajny”. Zobacz – Jacek czuł, że musi tę prośbę podkreślić, bo to słowo jest tak krytykowane, że można by założyć, że jak przyjdzie korektor, to maczetą wytnie – bez litości. Bo tak się nie mówi. I już.

No, nie do końca. Nawet jeżeli masz osobiste preferencje odnośnie do jakichś słów, to pamiętaj, że to są Twoje osobiste preferencje. Trzeba je skonfrontować ze zdaniem i z intencją autora. Jeżeli tekst ma być pisany wzorcową polszczyzną, to jest łatwiej. Tak jak z tekstami naukowymi, które redagowałam na początku mojej pracy w zawodzie. Słownik jest dla nas wtedy wyrocznią i styl autora jest tutaj trochę drugorzędny. Ale w każdym innym tekście musimy połączyć zasady językowe ze stylem autora.

Dobrym przykładem zderzenia naszych preferencji z wolą autora są chociażby feminatywy. Jedni je lubią, inni ich unikają, jeszcze innym są obojętne. Tych ostatnich jest chyba najmniej 😉 Jako redaktorka nigdy nie wprowadzam feminatywów do tekstu. Jeżeli w tekście jest określenie: „psycholog” czy „pani psycholog” w odniesieniu do kobiety, to nie zmieniam jej od razu na „psycholożkę”. Zawsze pytam autora, czy zmieniamy, czy nie, czy zostawiamy, czy nie. Jeżeli autor zwraca się do czytelnika w rodzaju męskim, to pytam, czy zmieniamy to na formy neutralne, żeby nie było zza nich widać rodzaju. Rolą redaktora jest w tym momencie nie narzucenie decyzji, ale przedstawienie możliwości i podanie argumentów za każdą wersją.

Dobrze więc, jeśli nie widzisz nic złego w słowie „fajny”, ale pamiętaj, że do słów nie możemy podchodzić bezrefleksyjnie. Warto wiedzieć, jak są odbierane przez ludzi, i ewentualnie zaproponować autorowi zmianę. Ale nigdy nic nie narzucać.

B. Tylko jeśli nic innego nie wymyślę

Odpowiedź B miała sugerować szukanie synonimów. Używam słowa fajny, tylko jeśli nic innego nie wymyślę. Czyli mam nawyk szukania synonimów. To jedna z ważniejszych rzeczy w pracy korektora. Będziesz poprawiać powtórzenia, czasem słowo nie będzie pasować do stylu reszty tekstu, czasem będziesz szukać formy neutralnej zamiast męskiej albo żeńskiej. Zawsze wtedy będziesz szukać synonimów.

Ważne jest też, żeby szukać synonimów z woreczka z wyrazami, których używa autor. Chodzi o to, żeby na przykład nie wstawić mu w potocznym tekście jakiegoś wyrafinowanego słowa. Albo odwrotnie – nie przegiąć z potocznym, kiedy autor pisze językiem literackim albo naukowym. Trzeba dostosować się do stylu autora. Korektor jest trochę jak kameleon, ma zapomnieć o tym, jak on sam pisze. Ma zapomnieć o swoim stylu, o swojej manierze, musi wejść w styl autora.

Nie trzeba przy tym być literaturoznawcą, żeby nazwać te elementy, te zabiegi, które stosuje autor w swoim tekście. Nie musisz znać ich nazw, ale warto czujnie czytać teksty i wyłapywać pewne prawidłowości. Czy zdania są krótkie, czy są długie, czy język jest bardziej potoczny, czy to wzorcowa polszczyzna. Czy autor używa wołaczy, zdrobnień? Jak buduje dialogi? Jest tam dużo wstawek od narratora? Wypowiedzi bohaterów są długie czy dynamiczne? To są elementy, które odnoszą się do beletrystyki, ale taką analizę można zrobić w każdym tekście. A wszystko po to, żeby nie zmienić autorowi tekstu tak, żeby go nie poznał. Pamiętaj: tekst ma być taki sam, ale jakby lepszy.

C. Nie, jest wiele fajniejszych słów

Ostatnia odpowiedź: „Nie, jest wiele fajniejszych słów” ma sugerować dystans. Tylko dystans może nas uratować. Nasze własne dążenie do perfekcji siedzi nam na jednym ramieniu, na drugim siedzą osoby, które krytykują nas za wszystkie niedociągnięcia, które wyłapią, wszystkie błędy, które popełnimy. Wystarczy powiedzieć publicznie, że jest się korektorem, czyli poprawia się innych, i od razu w wielu osobach wywołuje to reakcję: „Oho, śmie poprawiać innych, no to w takim razie sam czy sama musi perfekcyjny/perfekcyjna”. A to nieprawda. I my już o tym wiemy. Trzeba unikać takich myśli. Tylko dystans może nas uratować. Do pracy, do błędów, do opinii innych.

Pytanie 5.

Którą figurę geometryczną uważasz za doskonałą?

Odpowiedzi:

A. Deltoid

B. Koło

C. Kwadrat

A. Deltoid

Deltoid niech będzie synonimem kreatywności, czegoś nowego, niecodziennego. Oczywiście to może być w cenie, ale w korekcie nie chodzi o to, żeby każdy tekst zmieniać. Jeżeli masz w głowie taką wizję, że redaktor szatkuje tekst, wyrzuca zakończenie, zmienia kolejność rozdziałów, uśmierca bohaterów – to pozbądź się go. To nie jest rola redaktora językowego. Takie rzeczy się dzieją, ale zanim tekst trafi do redakcji językowej. Czasem w wydawnictwie redaktor inicjujący pracuje nad tekstem z autorem. A w przypadku self-publishingu warto, żeby autor skonsultował się z trenerem pisania, zawodowym recenzentem albo przynajmniej z beta-readerami.

Czasem piszą do mnie autorzy i proszą po pierwsze o redakcję, a po drugie o opinię na temat tekstu, bo może jeszcze coś w nim zmienią, proszą o takie sugestie. Jeśli pojawiają się takie prośby, to znaczy, że to jeszcze nie jest moment na redakcję językową. Jeżeli czujesz się na siłach, możesz pomóc autorowi przejść przez ten proces, ale to robią nie redaktorzy językowi, tylko osoby, które uczą pisania. To inna usługa. Tutaj przydaje się kreatywność i wszystkie cechy, które połączyłam z deltoidem.

Ale nie jest to zadanie redaktora językowego. Bo jak Ty zaczniesz w redakcji językowej szatkować tekst, przesuwać fragmenty, zmieniać, to trzeba będzie go potem po prostu jeszcze raz przeczytać od nowa. Jak tekst trafia do redakcji, to ma mieć ostateczny kształt. I jasne, czasem można zaproponować jakieś zmiany, nawet fabularne, ale one już nie powinny być takie duże, żeby na przykład zamiast zabić bohatera, zostawić go przy życiu. Można zasugerować chociażby, żeby dopisać dwa zdania o którymś z bohaterów, bo jego historia się urwała. Większe zmiany wprowadzamy przed etapem redakcji językowej.

B. Koło

Koło to ideał, czyli znów – perfekcja. I wiem, dużo już o niej mówiłam, ale chciałabym o niej wspomnieć w jeszcze jednym kontekście. Czasem trafi do Ciebie tekst, który po prostu będzie kiepski – z Twojego punktu widzenia. Nie spodobałaby Ci się taka książka. Bardzo źle się pracuje nad tekstami, które uważamy za słabe. Poprawiasz warstwę językową, może nawet trochę w porozumieniu z autorem podrasujesz warstwę fabularną, naprawisz co nieco stylistycznie, ale historia nadal może być słaba. Trudno, to nie jest Twój tekst. Nie każdy jest Olgą Tokarczuk, część osób pisze teksty, które wchodzą pod strzechy, i trzeba im na to pozwolić.

Od jednej z trenerek pisania usłyszałam zresztą kiedyś, że nie ma czegoś takiego jak obiektywnie słaby tekst. Tekst może być kiepski według Ciebie, według mnie. Może to być tekst, którego prywatnie bym nie przeczytała. Ale to nie znaczy, że nikomu się nie spodoba. Nie nam to oceniać. Jako korektorzy nie zajmujemy się oceną tekstów, nie jesteśmy recenzentami, nie jesteśmy krytykami literackimi. Pracujemy nad tym, co dostaniemy. Poprawiamy błędy, sugerujemy usprawnienia, ale nie mówimy autorowi: „Mogę panu zrobić redakcję, ale tak naprawdę to cały ten tekst się nadaje do kosza”. Jakie mamy prawo, żeby tak mówić? Żadnego.

Pewnie, fajnie by było redagować wyłącznie bestsellery. Ale tak nie będzie. Trzeba dać z siebie wszystko i pomóc każdemu autorowi, z którym podejmujemy współpracę. Ale pamiętać, że ostatecznie to jego/jej tekst. Mamy go ulepszyć, a nie przepisać. Jakby lepszy – ale taki sam, pamiętasz?

C. Kwadrat

Ostatnia odpowiedź w pytaniu 5 i ostatnia w całym quizie – kwadrat. Czyli symetria. Ujednolicanie to mantra korektora, szczególnie w tekstach naukowych, użytkowych, ale też w beletrystyce, w e-bookach poradnikowych czy instrukcjach gier. Zwykle na etapie redakcji dokonujemy wyboru – decydujemy się na wprowadzenie do tekstu jakichś tam reguł zapisu. Może to dotyczyć liczebników, skrótów, schematu nagłówków, zapisu myśli bohaterów i tak dalej, i tak dalej. Jest tu często kilka rozwiązań, każde w porządku, trzeba się tylko zdecydować na jedno i konsekwentnie go trzymać.

Bardzo często na pytanie: „Jak to zapisać?” odpowiadamy w korekcie: „Wszystko jedno jak, byle konsekwentnie”. Symetria, konsekwencja są w tym zawodzie bardzo istotne. Nie chaos, ale dbałość o szczegóły.

Podsumowanie

Na wstępie wspomniałam o predyspozycjach do zawodu korektora. W całym tym podcaście wskazywałam pewne cechy, które przydają się w tym zawodzie. I tak, one są bardzo ważne. Ale ostatnio coraz częściej myślę, że najważniejszą spośród wszystkich predyspozycji jest wytrwałość.

Chcesz być dobry/dobra w korekcie? Ucz się – wytrwale. Chcesz zdobywać zlecenia? Reklamuj się, wysyłaj oferty, udoskonalaj je, szukaj okazji do zdobywania doświadczenia – wytrwale. Chcesz rozkręcić media społecznościowe – twórz treści, publikuje je, komentuj, rozmawiaj z odbiorcami – wytrwale.

Żadna z tych rzeczy się nie uda, jeśli odpadniemy po kilku krokach. Znasz to powiedzenie: to nie sprint, to maraton? Tak właśnie jest z pracą na swoim. To najdłuższy maraton na świecie, bo… nie ma mety. Jeśli zdecydujesz się na taką pracę, będziesz ciągle w biegu. I nie, to wcale nie znaczy, że będziesz non stop zarywać noce i gonić jak chomik w kołowrotku. Chodzi o to, że pozostaniesz w nieustannym procesie: nauki, doskonalenia się, dokształcania, rozszerzania oferty. Jeśli czujesz, że to Twoja droga, bo nie lubisz stać w miejscu. I jeśli do tego chcesz ją powiązać z językiem – być może korekta i redakcja tekstu to właśnie zawód dla Ciebie.

Zapraszam Cię na stronę kurskorektytekstu.pl – znajdziesz tam krótki quiz, który podpowie Ci, od czego zacząć. A jeśli chcesz sobie skrócić tę drogę (co nie znaczy: ułatwić, bo pracy i tak będzie sporo) – zerknij na stronę ewapopielarz.pl/akt7 – tam dowiesz się o Akademii korekty tekstu, czyli szkoleniu, na którym od podstaw przygotuję Cię do wykonywania zawodu korektora. VII edycja Akademii startuje 8 marca, więc masz jeszcze trochę czasu do namysłu. Kolejna możliwość dołączenia – dopiero za rok. Trzymam kciuki za Twoje plany i Twoją drogę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *