Remigiusz Mróz po raz pierwszy, po raz drugi, po raz trzeci, czyli seria z Chyłką
Mam problem z bestsellerami. I to problem trudny do rozwiązania, bo wynikający z mojej natury. Jeśli wszyscy coś polecają, od razu nabieram dystansu. Na szczęście oglądałam Rejs i daleko mi do krytykowania bez sprawdzenia, o czym właściwie mowa. Serię z Greyem też kiedyś przeczytam, ale póki co sięgnęłam po Remigiusza Mroza i jego „serię z Chyłką”.
Seria z Chyłką po raz pierwszy
Powiedzmy sobie szczerze – żeby kupić książkę Mroza, nie trzeba się wcale wysilać. Zazwyczaj czekają na potencjalnych czytelników włożone między akcesoria kuchenne a warzywa i owoce w jednej z popularniejszych w Polsce ogólnospożywczych księgarni. I może poprzednie zdanie brzmi nieco sarkastycznie, ale nie jest to wcale krytyka – w żadnym wypadku! Jeśli chcemy, żeby statystyki czytelnictwa przestały szokować, musimy przestać myśleć o książce jako o towarze luksusowym. Niech zejdzie pod strzechy, niech będzie wykładana na taśmę w kasie razem z masłem i mąką. A może ktoś kiedyś wpadnie na pomysł, żeby rozdawać książki za naklejki? Wtedy dopiero zacznie się na nie popyt!
Wracając do Remigiusza Mroza – nie udało mi się spamiętać całej listy tytułów tego autora, więc wzięłam pierwszą z brzegu książkę, która akurat była na ekspozycji. Okazało się, że trafiłam na tak zwaną „serię z Chyłką”. To kryminały prawnicze z antypatyczną, ale błyskotliwą panią adwokat i jej nieco zagubionym, ale równie błyskotliwym podopiecznym w rolach głównych.
Fenomen tej serii polega na tym, że Joanna Chyłka i Kordian Oryński (zwany przez patronkę pieszczotliwie Zordonem) bronią przestępców. I dowodzą ich niewinności nawet wtedy, kiedy wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że najbardziej sprawiedliwym wyrokiem byłoby dożywocie. W pierwszym tomie Chyłka i Oryński dopiero się poznają, prowadząc wspólnie sprawę człowieka oskarżonego o podwójne morderstwo i przetrzymywanie zwłok przez dziesięć dni w swoim mieszkaniu. Mimo oczywistego dysonansu moralnego wynikającego z tej sytuacji – udaje im się wzbudzić naszą sympatię. Lubimy ich za uszczypliwe dialogi, za poczucie humoru, za to wszystko, co ważne w bestsellerach, czyli za lekkość lektury. I właściwie za niewiele więcej.
Seria z Chyłką po raz drugi
A jednak przeczytałam Kasację i ze zdziwieniem stwierdziłam, że mam ochotę na jeszcze. Powoli zaczynałam rozumieć fenomen sprzedażowy książek Remigiusza Mroza, ale ciągle nie umiałam doprecyzować, co za nim stoi. Drugie w kolejności było Zaginięcie: Joanna Chyłka odbiera telefon od dawnej koleżanki, która informuje ją o zaginięciu własnej córki. Rodzice są oskarżeni o morderstwo, a bronić ich będzie znany nam już prawniczy duet.
Historia jest prosta, prowadzi od punktu A do punktu Z, a po drodze zaliczamy wszystkie możliwe literki, i to zazwyczaj podane we właściwej kolejności, chociaż czasem z lekkim opóźnieniem. Kilka zwrotów akcji, umiejętnie stopniowane napięcie i – najważniejsze – błyskotliwy język doprawiony poczuciem humoru. Z czasem nabrałam przekonania, że czytam te książki tylko dla wsłuchiwania się w dialogi Chyłki i Zordona. Niestety w tym tomie pojawił się pewien zgrzyt, a mianowicie wątek romansowy. Nie będę Wam psuć przyjemności samodzielnego przekonania się, czy „coś z tego wyniknie”, dodam tylko, że mimo wszystko temu epizodowi nie udało się zabić przyjemności z lektury.
Seria z Chyłką po raz trzeci
Już zaczynałam przeliczać budżet, zastanawiając się, co zrobić, żeby pozwolić sobie na wykupienie wszystkich tytułów Remigiusza Mroza – skoro są tak dobre – ale wtedy w moje ręce wpadła „trzecia Chyłka”, czyli Rewizja. Można było się domyślić, że ta miła przygoda nie będzie trwała wiecznie. A jednak trzeci tom serii, mimo że najsłabszy spośród wszystkich, które czytałam, jedno mi uświadomił – wiedziałam już, co mnie do tych książek przyciąga.
W Rewizji Chyłka i Zordon rozdzielają się. Konsekwencją decyzji podjętej przez Joannę pod koniec drugiego tomu jest jej odejście z kancelarii. Spotykamy ją teraz w centrum handlowym, gdzie – z małpką wódki w kieszeni – udziela drobnych porad prawniczych. Ale ponieważ bohaterowie książek zazwyczaj przyciągają niesamowite historie, nawet tam Chyłce trafia się zlecenie życia. Ma bronić robotnika oskarżonego o zabójstwo własnej żony i córki i chęć wyłudzenia ogromnego ubezpieczenia. Pikanterii dodaje fakt, że mężczyzna jest Romem, a w całą historię zamieszani są bohaterowie poprzednich tomów serii.
Zapowiadało się ciekawie, a skończyło się na dłużyznach, nudzie i akcji, która przez pierwsze 400 stron sunęła z prędkością tramwaju konnego, żeby nieco przyspieszyć dopiero pod sam koniec. Dlaczego trzeci tom był tak słaby? Bo Chyłki i Zordona się nie rozdziela. I nie mówię tego jako psychofanka tej pary, to czysta kalkulacja.
Fenomen Chyłki i Zordona
Remigiuszowi Mrozowi udało się stworzyć duet idealny. Nienachalnie piękna kobieta i dobrze się zapowiadający mężczyzna, oboje inteligentni, oboje doskonale władający językiem polskim i szafujący ciętymi ripostami. W tym zestawieniu antypatyczność Chyłki nie odstręcza, a lekka nieporadność i karierowiczostwo Zordona nie sprawiają, że mamy go za nieopierzonego cwaniaka.
Jak to zwykle w życiu bywa, o tym, co buduje klimat książki, przekonałam się dopiero, kiedy tego elementu zabrakło. Wydawało mi się, że czytam Remigiusza Mroza dla języka jego powieści – bo rzeczywiście dawno nie spotkałam się z tak lekkim prowadzeniem narracji. Ale teraz już wiem, że sam język, bez osoby, której został przypisany, nie zdoła zbudować książki. Chyba że ta książka pretenduje do miana „literatury z wyższej półki”, ale nie o takich tu rozmawiamy. Sztuka dla sztuki w pisarstwie popularnym nie ma sensu – kupujemy osoby, charaktery, ich relacje i sposób bycia, a nie wyłącznie sprawną narrację.
Mam wrażenie, że w przypadku Remigiusza Mroza kupujemy też osobę autora. Ale to już zupełnie inny temat…
Właśnie dziś w nocy skończyłam najnowszy tom serii: „Oskarżenie” i wiem, że przepadłam, że chleba nie kupię, ale najnowszy tom zawsze, ZAWSZE kupię 🙂
I tak, też zastanawiałam się, jak taki „dzieciak” może pisać tak dobre rzeczy! 😉
„Oskarżenie” to ta najnowsza Chyłka? Na razie zatrzymałam się na trzecim tomie i póki co mam przerwę 🙂 Najbardziej mnie „irytuje” w tych książkach to, że wszystkie mają jednowyrazowe tytuły, których nie idzie spamiętać, i prawie takie same okładki. Sto razy już stałam przed półką w sklepie i próbowałam kupić kolejny tom, ale nie pamiętałam, czy mam w domu czwarty czy piąty 🙂
Dlatego ja odpalam wyszukiwarkę, wyszukuję hasło Remigiusz Mróz i kupuję te tomy po kolei w necie po 2-3, żeby mieć co czytać 🙂
To jest jakiś sposób 😀 Ja na nie trafiałam często w Biedronce. I zawsze wychodziłam z pustymi rękami, bo nie mogłam się zorientować w tytułach 😉
Ja też już trafiłam na którąś z opowieści o Chyłce i powiem szczerze, że mnie wciągła 🙂 Lubię książki przy których da się szybko zapomnieć o dniu codziennym. I ta taka była. Pewno jeszcze nie jedna mnie skusi. Choć jak usłyszałam ostatnio, że serial będą kręcić to trochę się zdenerwowałam. Ja wolę książkę 🙂
A to prawda – bardzo łatwo wejść w te historie 🙂 I to chyba świadczy o sukcesie tej serii i innych książek Mroza.
Miał być podobno film, teraz mówią o serialu. Ale serial chyba nie będzie na podstawie Chyłki. No zobaczymy, ja też się cudów po ekranizacji nie spodziewam 😉
Coś jest na rzeczy, bo na okładce „Oskarżenia” jest info: „Bestsellerowa seria wkrótce na ekranach!” 😀