Recenzje

Krajewski vs Kwiatkowska, czyli kryminał retro – w ramach akcji „Książka, dzięki której zaczęłam czytać”

Książka dzięki której zaczęłam czytać kryminał retro

Jakie pytanie dotyczące literatury irytuje Was najbardziej? Mnie o drgawki przyprawiają te o ulubionego autora, ulubioną książkę i ulubiony gatunek literacki. Nigdy nie umiałam na nie odpowiadać i raczej się już tego nie nauczę. Kiedyś próbowałam ratować się stwierdzeniem, że czytam „dobre książki”. Ale złe też czytam, więc pomysł okazał się nietrafiony. Gdy Daga z bloga Socjopatka spytała, czy jest jakaś książka, dzięki której zaczęłam czytać, zgłupiałam jeszcze bardziej. Przecież nie powiem, że Elementarz

Książka, dzięki której zaczęłam czytać

Pytanie Dagmary padło w ramach akcji „Książka, dzięki której zaczęłam czytać” (albo zacząłem – mężczyźni podobno też czytają). Blogerzy, którzy przystąpili do projektu, mieli wybrać jeden gatunek literacki i tytuł go reprezentujący, po czym napisać krótko, dlaczego właśnie od tej książki warto zacząć przygodę z danym gatunkiem.

Codziennie od 1 do 31 lipca 2017 roku na kolejnych blogach ukazują się więc recenzje książek. A mnie najbardziej dziwi, że udało nam się znaleźć aż tyle różnych gatunków literackich:

W niedzielę 30 lipca u Pauliny z Yakie Fajne przeczytacie o horrorze, a w poniedziałek, na zakończenie akcji, Agnieszka z bloga Obsesyjna Biblioteczka będzie pisała o literaturze iberoamerykańskiej. Zaciekawieni? No to zaczynamy!

Książka dzięki której zaczęłam czytać

Kryminał retro

Co prawda nie mam swojego ulubionego gatunku literackiego, ale bardzo szybko udało mi się znaleźć odpowiedź na pytanie zadane przez Dagmarę. Opowiem o kryminale retro. Tę nazwę odkryłam, kiedy pierwszy raz wpadła mi w ręce książka Katarzyny Kwiatkowskiej. Jej powieści to klasyczne kryminały – jest trup, jest detektyw, są poszlaki, jest dedukcja, a na koniec wszystkie wątki splatają się w jedną całość w finalnej mowie głównego bohatera. Wszystko to osadzone na przełomie wieków XIX i XX, wśród dorożek, kapeluszy, fraków i powłóczystych sukien.

Odkrycie nowego gatunku literackiego zachwyciło mnie tak, że dopiero po dłuższym czasie zorientowałam się, że ja już znam kryminały retro! Przecież jeden z moich ulubionych autorów, Marek Krajewski, również stylizuje swoje powieści na czasy dawne. I mimo że epoka niby ta sama, co u Kwiatkowskiej, to klimat zupełnie inny. U Krajewskiego suknie zastąpione są kusymi, koronkowymi strojami prostytutek, a sale balowe zamienione na speluny. I tylko marynarki i kapelusze się zgadzają, chociaż występujący w nich panowie raczej nie figurują na szczycie matrymonialnych list najlepszych partii w mieście.

Książka dzięki której zaczęłam czytać kryminał retro Jan Morawski

Kwiatkowska i Krajewski

To nie będzie recenzja dotycząca konkretnych tytułów. Co prawda Marek Krajewski wydał ostatnio Mocka – książkę, w której wraca do bohatera swojej serii o Breslau, Eberharda Mocka, niedoszłego absolwenta studiów na kierunku filologia klasyczna, a finalnie szefa wrocławskiej policji kryminalnej. Katarzyna Kwiatkowska z kolei kontynuuje opowieść o przygodach detektywa-dżentelmena, Jana Morawskiego, w książce Zgubna trucizna. Ale to nie od tych tytułów powinniście zacząć swoją przygodę z kryminałem retro.

Sięgnijcie do dawnych dzieł tych autorów. Przeczytajcie Śmierć w Breslau i kolejne tomy serii, żeby dobrze poznać Mocka, zanim dojdziecie do aktualnych bestsellerów. Zacznijcie od debiutu Katarzyny Kwiatkowskiej – Zbrodnia w błękicie. Jeśli styl bycia Jana Morawskiego przypadnie Wam do gustu, będziecie mieli ten przywilej, że od razu czekać na Was będą następne książki z nim w roli głównej.

Książka dzięki której zaczęłam czytać kryminał retro Eberhard Mock

Morawski i Mock

Może się okazać, że polubicie i Kwiatkowską, i Krajewskiego – tak jak ja. Ale musicie wiedzieć, że choć obydwoje piszą klasyczne kryminały i obydwoje osadzają je w scenerii retro, to ich książki różnią się od siebie klimatem. I to różnią znacząco. Ale na początek – o podobieństwach:

Kult miasta – Mock Krajewskiego mieszka i pracuje w Breslau, Jan Morawski działa w Wielkopolsce, w Poznaniu. W jednym i drugim przypadku po przeczytaniu powieści będziecie mogli rozrysować plany tych miast z przełomu wieków. A czasem nawet nie będziecie musieli, bo autorzy dołączyli do części książek mapy. Opisy tych miejsc dali naprawdę niezwykle precyzyjnie.

Kult jedzenia – kiedy zaczynałam czytać Mocka, mój Mąż podszedł do mnie i spytał: „Jadł już coś?”. Tak, bohaterowie retro jedzą. Ale jak oni jedzą! Uwierzcie mi, że nawet najbardziej zatwardziały weganin westchnie po przeczytaniu opisu kolacji Jana Morawskiego. Z Mockiem jest nieco gorzej – ów weganin musiałby lubić celebrowanie posiłków w oparach dymu tytoniowego, a o to żadnego nie podejrzewam.

Kult łaciny – u Krajewskiego – bo Mock studiował filologię klasyczną, co wyróżnia go z grona nie zawsze rozgarniętych kolegów po fachu. U Kwiatkowskiej – bo tak. Tak się kiedyś mówiło, tak się robiło wrażenie na damach, tak się brylowało na salonach.

Książka dzięki której zaczęłam czytać kryminał retro

Dwa oblicza kryminału retro

Pamiętacie Lalkę? Jednych zachwycała, innych nudziła, ale każdego zdołała wprowadzić w klimat arystokratycznej Polski pod zaborami. A teraz przypomnijcie sobie Germinal Zoli – świat, którym rządzą prawa natury, gdzie zbrodnia przenika się z chęcią zaspokojenia popędu seksualnego. I to retro, i to retro (przynajmniej dla nas, współczesnych), ale jednak inne.

Jan Morawski jest jak Sherlock Holmes. Zawsze w garniturze, w kapeluszu, ułożony, grzeczny, błyskotliwy. I nawet ma swojego Watsona – o imieniu Mateusz. Choć prawdę mówiąc, służący Morawskiego ma w sobie sporo z Sienkiewiczowskiego Rzędziana.

Jak na tym tle wypada Eberhard Mock? Także jest błyskotliwy. Ale poza tym bywa wulgarny, bezwzględny, a nad bale w towarzystwie przedkłada wizyty u dam nie najcięższych obyczajów. Jest obrzydliwy, ale nie da się go nie lubić, bo to prawdziwy dżentelmen. Tyle że – nienachalny.

Którego wybieracie? Eleganckiego detektywa z Wielkopolski czy brutalnego inteligenta z Breslau? Ja biorę obu. A co! Jak mawiał klasyk – kto bogatemu zabroni?

Komentarzy: 13

    1. Tę nazwę też poznałam niedawno 🙂 Ale kryminały Krajewskiego znam od dawna. Na Kwiatkowską trafiłam przypadkiem i mimo że to zupełnie inny klimat, to też mnie wciągnęły. Widocznie mam dwa oblicza 😉 Albo przynajmniej wiele zniosę 😉

    1. Krajewskiego poznałam sto lat temu. Byłam zła, jak ogłosił, że kończy serię o Mocku. A teraz do niej wraca i nie wiem, czy się cieszyć 🙂 „Mock” ze zdjęcia powyżej nie zachwycił mnie już tak, jak te pierwsze książki, ale nadal czytało się go bardzo dobrze. Na dniach ma się ukazać podobno kolejny tom. Zobaczymy, co to będzie 🙂

      Koniecznie zacznij od „Śmierci w Breslau”. Ta cała seria jest naprawdę dobra. O ile lubi się taki ciemny, brudny, zadymiony klimat 🙂

    1. Nie, ale mam w planach, od kiedy zobaczyłam jego tytuł: „A na imię jej będzie Aniela”. Tyle że to chyba trzeci tom serii. Kupię i przeczytam całość choćby ze względu na córkę 😉

  1. Kwiatkowskiej jeszcze nie czytałam, za to Krajewskiego uwielbiam, jego najnowsza książka będzie idealna na jesień. W lecie wybieram raczej coś lżejszego, ostatnio był to „Prokurator” Pauliny Świst, polecam, bardzo wciągająca mieszanka kryminału i romansu 😀

    1. Mignęła mi gdzieś okładka „Prokuratora”, muszę się zainteresować tą książką 🙂 Romans przez długie lata był mi obcy (delikatnie mówiąc), ale od kiedy współpracuję z Wydawnictwem Kobiecym, przeczytałam ich wiele i zaczynam doceniać ten gatunek. Napisać dobry romans naprawdę nie jest łatwo!

  2. Ostatnio przeczytałam „Behawiorystę” Mroza i był to pierwszy kryminał, który mi się spodobał. Ale po przeczytaniu Twojego tekstu wydaje mi się, że może taki kryminał retro szybciej by do mnie przemówił. 🙂 Muszę się zainteresować tym tematem. 🙂

    1. Krajewski jest bardzo specyficzny – trzeba lubić taki „zadymiony” klimat. Ale u Kwiatkowskiej akcja kryminału rozgrywa się jakby mimochodem – obok dobrej powieści obyczajowej. Polecam 🙂

  3. No właśnie… kryminał retro tak, ale.do Krajewskiego się zrazilam. Jak niemal cala Śmierć w Breslau mi sie podobała, tak końcówka zniszczyła wrażenie i zniechecila… ostatnio niezle retro czytalam: Krzysztofa Bochusa i Gora synaj jest niezla Krzysztofa Koziolka.

    1. Serię o Breslau czytałam już bardzo dawno, ale pamiętam, że całą pochłonęłam bez zastrzeżeń 😉 Dziękuję za te nowe tytuły, nie znam ich – zapisałam sobie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *