PDSK#011 Jak się przygotować do zawodu korektora? (podcast)

Jak się przygotować do zawodu korektora? Podcast Po drugiej stronie książki

Chciałam zacząć od tego, że to będzie krótki podcast, ale za każdym razem, kiedy tak zaczynałam spotkania na żywo w Akademii korekty tekstu, czyli moim kursie online przygotowującym do pracy korektora, okazywało się, że to były najdłuższe spotkania ze wszystkich. Więc nie wspomnę, że to będzie krótki podcast, ale powiem, że będzie on konkretny. Konkretny, bo powiem w nim, jak przygotować się do zawodu korektora. Podam pięć kryteriów, którymi można się kierować, zaczynając przygodę z korektą tekstu.

Subskrybuj: Spotify | Apple Podcasts | Google Podcasts | YouTube | Inne

Montaż: Kamil Dudziński

Transkrypcja: Magdalena Smólska (smolska.magda@gmail.com)

Plan odcinka

  1. Czytaj teksty różnego typu i oceniaj je
  2. Pobaw się w plagiatora
  3. Szukaj charakterystycznych elementów języka
  4. Szukaj niekonsekwencji
  5. Sprawy językowe
  6. Podsumowanie

Źródła przywołane w odcinku

Transkrypcja podcastu #011 Jak się przygotować do zawodu korektora?

Daj się zabrać za kulisy świata książek i tekstu. Zobacz, gdzie się kryją błędy, i przekonaj się, czy korekta to zawód dla Ciebie. Słuchasz podcastu Po drugiej stronie książki. Zapraszam – Ewa Popielarz.

1. Czytaj teksty różnego typu i oceniaj je

Nie chodzi mi oczywiście o to, żeby się znęcać nad tekstami i je krytykować, bo pamiętajcie, że korekta to nie jest krytyka, ale warto po przeczytaniu każdej książki czy nawet po obejrzeniu każdego filmu, każdego serialu wypisać 5 rzeczy… Po prostu: wziąć kartkę i wypisać 5 rzeczy, które się podobały, i 5 rzeczy, które się w tym filmie czy w tej książce nie podobały. Trzeba to ująć w słowa. Nie wystarczy powiedzieć: „To był fajny film”. Dlaczego? „Bo był fajny”. „To była ciekawa książka”. Dlaczego? „Bo dobrze mi się czytało”. To nie jest żaden konkret. Trzeba koniecznie nauczyć się nazywać to, co było dobre, i to, co powodowało jakieś dłużyzny, co było nudne, co było nieciekawe.

Rozmawiałyśmy o tym w podcaście 10, w którym gościłam Kingę Rak. Kinga wspominała, że w takim ocenianiu literatury, tekstów, które do niej trafiają – do niej jako do redaktorki – pomogły jej studia literaturoznawcze. Oczywiście to bardzo pomaga, jeżeli mamy podstawę teoretyczną do tego, jak powinna wyglądać dobrze skonstruowana powieść gatunku takiego a takiego, ale tak naprawdę można samodzielnie nabyć wprawy w ocenianiu tego typu tekstów. To nie musi być beletrystyka, to mogą być nawet newslettery, teksty na stronach internetowych, teksty sprzedażowe, marketingowe. Bo przecież takimi też zajmują się korektorzy. Możemy nabyć wprawy w ocenianiu takich tekstów, jeżeli będziemy próbowali po przeczytaniu każdego z nich wypisać 5 rzeczy, które były na plus i 5 rzeczy na minus.

Jeżeli chcesz współpracować z blogerami, jeżeli chcesz poprawiać newslettery marketingowe – czytaj je. Czytaj teksty różnego typu. Nie tylko wysokiej klasy literaturę, ale teksty użytkowe, sprzedażowe czy wszystkie inne, które mogą trafić do Ciebie – redaktora, korektora – do poprawy. Bo jeżeli poznasz dany gatunek, jeżeli poznasz, jakimi prawami się rządzi i co wpływa na pozytywny odbiór takich tekstów, a co sprawia, że nie są chętnie czytane przez czytelników, czyli także przez Ciebie, to będzie Ci łatwiej zasugerować autorowi pewne zmiany.

A jeśli marzy Ci się korekta beletrystyki, to skoncentruj się też na dialogach. Świetnym ćwiczeniem albo wręcz podręcznikiem nie tylko dla autorów, ale też redaktorów, którzy chcą się specjalizować w beletrystyce, są komiksy. Jestem zdania, że jednym z trudniejszych elementów przy pisaniu tekstów beletrystycznych są dialogi. Może się zdarzyć taka sytuacja, że autor świetnie prowadzi fabułę, ma genialny pomysł, językowo w narracji radzi sobie doskonale, ale kiedy pojawia się dialog, to jest on sztuczny, pusty i mamy wewnętrzne przekonanie, że ten bohater na pewno by tego w ten sposób nie powiedział. Nie mówiąc już o jakimkolwiek różnicowaniu języka bohaterów i innych zabiegach tego typu. W komiksach są tylko dialogi albo – przede wszystkim dialogi. I oczywiście gra tam jeszcze grafika, rysunki, kolory, kreski i wszystko inne, co się tam znajduje, ale całym sercem fabuły są dialogi.

Nie mówię o komiksach typu „Kaczor Donald” czy inne, które być może znacie z dzieciństwa. Dziś da się znaleźć wiele odmian komiksów, nie tylko dla dorosłych, ale też dla młodzieży, dla dzieci. Polecam wizytę na stronie wydawnictwa Kultura Gniewu, czy Krótkie Gatki – to część tego wydawnictwa zajmująca się komiksami dla dzieci.

A nawet jeśli nie komiksy, to pamiętajcie, żeby czytać teksty różnego typu. Czytać i zastanawiać się, co w nich zachwyca, a co nie zachwyca.

2. Pobaw się w plagiatora

Oczywiście plagiat jest to rzecz karygodna, nie ma co do tego wątpliwości, ale mówimy o plagiacie w cudzysłowie. O plagiacie, który jest lekcją redagowania tekstu. Spróbuj napisać tekst w czyimś stylu i daj go komuś do przeczytania. Zapytaj, czy ta osoba będzie w stanie odróżnić, który tekst jest napisany przez Ciebie, a który wyszedł spod pióra właściwego autora. Im bardziej zbliżysz się do stylu autora, tym lepiej dla Ciebie. Bo korektor, redaktor to nie jest autor. To nie jest człowiek, który tworzy nowy tekst od zera. To jest człowiek, który stoi w cieniu, ma się niejako wcielić w rolę, w język, nawet może w uczucia czy myśli autora i pomóc mu w dopracowaniu jego tekstu. Nie ma pisać nic od siebie. Wszystko, co wyjdzie spod klawiatury redaktora, powinno mieć taki kształt, żeby autor sam chciał się pod tym podpisać. To właśnie dlatego redaktor musi umieć wczuwać się w styl autora.

3. Szukaj charakterystycznych elementów języka

Ten punkt niejako wiąże się z poprzednim. Żeby napisać coś w stylu danego autora, musimy dojść do tego, jaki ten jego styl jest. Z jakich elementów się składa. I tutaj pomaga nam też punkt pierwszy, to znaczy wypisanie, zwerbalizowanie tego, co nam się podoba albo co wydaje nam się charakterystyczne dla danego autora. Jeżeli potrafimy to wypisać, wypunktować, jeżeli potrafimy to wyłapać w tekście danego autora, to będziemy umieli zredagować jego tekst tak, żeby go nie zmienić za bardzo, żeby on był taki sam, tylko lepszy.

Wejdź na przykład na czyjś blog. Wypisz charakterystyczne słowa, sformułowania, sprawdź, jak dany bloger, dany autor buduje zdania: czy są one długie, czy krótkie, jakimi znakami je łączy, czy często używa wykrzykników, a może wielokropków.

Pamiętam, że w okresie liceum, a może trochę wcześniej miałam taką nieznośną manierę, która kazała mi co drugie zdanie kończyć wielokropkiem. Może wydawało mi się, że mam dużo więcej do powiedzenia, a ten wielokropek zostawiał takie zawieszenie w przestrzeni, które miało sugerować czytelnikom, że tam jeszcze jest jakieś drugie dno. Na szczęście pozbyłam się tej maniery, ale jest ona dla niektórych autorów bardzo charakterystyczna. No i właśnie – jeżeli ją zauważymy, to możemy podjąć dialog z autorem i dopytać, czy jest bardzo przywiązany do tych wielokropków, czy jednak możemy pozbyć się połowy z nich albo nawet trzech czwartych. Ale żeby o to zapytać autora i uzyskać na to jego zgodę, musimy zauważyć te wielokropki w tekście.

Warto zwracać uwagę na to, w jakich sytuacjach autor używa dużej litery. Nie mówię o oczywistych kontekstach językowych, poprawnościowych, ale bardziej o takich emocjonalnych. I znów – może to być jego cecha charakterystyczna, a może to być jakaś maniera, nad którą warto by było popracować i o której warto by było porozmawiać. Ale żeby to zauważyć, musimy być oczytani i musimy potrafić nazwać te elementy, które są charakterystyczne dla danego autora. Na etapie wyłapywania ich i wyszukiwania nie oceniamy jeszcze, czy to błąd, czy nie błąd. Na to przyjdzie kolej po jakimś czasie. Ćwiczenie polega na tym, żeby te elementy zobaczyć, wypisać i nazwać.

4. Szukaj niekonsekwencji

Czasem wydaje mi się, że zawód korektora był mi pisany od maleńkości, bo od zawsze miałam poczucie, że ładne = symetryczne. Nie jakieś tam abstrakcyjne wizje, nie wiadomo co – nie. Miało być symetrycznie. Jak jest symetrycznie, po równo, to znaczy, że jest dobrze, poprawnie, w porządku. Ja się wtedy czuję bezpiecznie. I rzeczywiście zawód korektora polega na szukaniu takich symetrii, ujednoliceń. Ujednolicenie to jest motto, credo korektora. Nie stawianie przecinków, nic innego – tylko ujednolicenie. Wiele zasad może być złamanych, wiele reguł można zastosować w różny sposób, ale zawsze, kiedy mamy przyzwolenie na wykorzystanie tak zwanego „tozależyzmu”, na końcu pojawia się dopisek małym druczkiem: „Możesz zrobić tak albo tak, albo tak – i teraz uwaga! – byle konsekwentnie”.

Ta konsekwencja, ujednolicenie to jedna z najważniejszych rzeczy w zawodzie korektora. Jest mało ważne, czy datę zapiszemy w przypisie z miesiącem zapisanym słownie, czy z miesiącem zapisanym liczbą rzymską, czy z miesiącem zapisanym liczbą arabską. Ale musimy to zrobić konsekwentnie w każdym przypisie w tej książce.

Na czym więc polega ćwiczenie? Na szukaniu symetrii albo wręcz przeciwnie – na szukaniu niekonsekwencji. Sprawdź, czy na blogu takie same fragmenty są tak samo sformatowane. Chociażby przykłady – czy zawsze są wyróżnione w taki i taki sposób. Albo gdy bohater zaczyna myśleć, nie wymawia słów na głos, tylko w głowie – w jaki sposób to jest zapisane? Kursywą, a może w cudzysłowie? Zapisz to, zanotuj, zapamiętaj i zastosuj w tej publikacji konsekwentnie. Cytaty – jak są wprowadzane, w jaki sposób są oznaczone? Wypunktowanie – czy punkty są zakończone przecinkami, czy średnikami, czy są rozpoczęte od cyfr arabskich, czy może od małych liter, czy są w ten sam sposób wprowadzane, czy są tak samo zapowiadane? Czy w tabelach, rysunkach podpisy wyglądają, no właśnie – symetrycznie, podobnie, czy są ujednolicone? Jeżeli mamy podpis do rysunku, który kończy się kropką, to w całej publikacji wszystkie podpisy do wszystkich rysunków muszą być zakończone kropką. Jeżeli podpis do rysunku nie kończy się kropką, to żaden nie może się zakończyć kropką. I tak dalej, i tak dalej, i tak dalej. Symetria, konsekwencja i ujednolicenie to elementy, które korektor musi umieć wprowadzić do tekstu.

5. Sprawy językowe

Dopiero na samym, samiusieńkim końcu pojawia się ćwiczenie polegające na zagłębianiu się w sprawy językowe, czysto poprawnościowe: językowe i edytorskie. Jak to zrobić? Oczywiście możesz rzucić się na głęboką wodę, kupić sobie Wielki słownik poprawnej polszczyzny i przeczytać go od deski do deski. Ewentualnie kupić książkę Polszczyzna na co dzień, co zresztą polecam, bo to bardzo dobra książka. Ale można wejść w ten świat bocznymi drzwiami i nieco mniej drastycznie.

Polecam dwa źródła: stronę https://sjp.pwn.pl – znajdziecie tam Poradnię językową. W tej poradni zostały poruszone chyba wszystkie możliwe problemy i zagadnienia językowe, jakie kiedykolwiek ktokolwiek miał na świecie i będzie miał. Problem polega tylko na tym, że trzeba wiedzieć, co wpisać w wyszukiwarce, żeby pojawiła się właściwa odpowiedź. Ale można z dużym prawdopodobieństwem założyć, że ta odpowiedź tam jest. Co w takim razie robić? Po kolei, krok po kroku szukać, czytać różne porady. Poradnia PWN wyciąga też na wierzch poradę dnia. Można sobie je czytać nawet z czystej ciekawości, coś tam zawsze w głowie zostanie.

Drugie źródło to książka 497 błędów Łukasza Mackiewicza. To jest książka o poprawności językowej, o poprawności edytorskiej, ale jest to jedna z niewielu książek na polskim rynku, w której znajdziecie niesłownikowe przykłady. Nareszcie ktoś napisał książkę, w której pojawiły się przykłady inne niż w Wielkim słowniku poprawnej polszczyzny! Niestety klasyczne wydawnictwa poprawnościowe mają taką wadę, że wiele z nich powiela przykłady podane w tych pierwotnych źródłach. Jakie to ma konsekwencje? Jeżeli nie zrozumiemy zasady dotyczącej stawiania przecinków w takim i w takim kontekście, jeżeli nie powiedzą nam za wiele przykłady, które były podane w słowniku poprawnej polszczyzny, to sięgnięcie do kolejnej pozycji i kolejnej niewiele zmieni, bo tam będą cały czas te same przykłady. Oczywiście to nie jest tak, że tylko w książce Łukasza Mackiewicza są inne, ale tę książkę naprawdę da się czytać do poduszki. To jest fenomen. Książka o poprawności językowej, którą da się czytać dla przyjemności wieczorem, rozdział po rozdziale. I coś w głowie zawsze zostanie.

Podsumowanie

Oczywiście wszystko, o czym teraz mówiłam, to ćwiczenia na dobry początek. Kiedy już zaczniecie mocniej, głębiej wchodzić w zawód korektora, to i tak trzeba będzie się odwołać do tego Wielkiego słownika poprawnej polszczyzny albo do książki Polszczyzna na co dzień, albo zacząć bardziej analitycznie studiować stronę https://sjp.pwn.pl, bo te wszystkie zasady poprawnościowe dotyczące przecinków, dużych/małych liter, pisowni łącznej/rozłącznej, myślników/dywizów i wszystkie inne trzeba będzie poznać. Chodzi o to, żeby krok po kroku, powoli wchodzić w ten świat, przygotowywać się do zawodu korektora, nawet jeszcze zanim rzucicie się na głęboką wodę. A można to robić właśnie tymi sposobami. To znaczy:

  • czytać teksty różnego typu, oceniać je; wypisywać dokładnie, co się w nich nam podobało, a co się nie podobało;
  • próbować pisać w różnych stylach, wczuwać się w różne style;
  • próbować określać, co jest dla danego stylu, dla danego gatunku, dla danej konwencji charakterystyczne;
  • szukać symetrii, konsekwencji i niekonsekwencji, żeby móc je poprawić;
  • no i powoli, krok po kroku zagłębiać się w sprawy językowe i edytorskie.

Z czasem poprawność językowa i edytorska staną się dla Was bazą, elementem, o którym nawet się nie myśli, sprawdza się nietypowe przypadki, przykłady, a całą resztę stosuje się automatycznie. Jak w czasie jazdy samochodem – kiedy uczymy się jeździć, zwracamy uwagę na znaki, na światła, na to, jaki bieg trzeba wrzucić, kiedy włączyć kierunkowskaz, czy go wyłączać, czy on się sam wyłączy. A później te wszystkie elementy wykonujemy automatycznie, a „budzimy się”, kiedy dzieje się coś wyjątkowego na drodze, niezwykłego. Dokładnie tak samo jest z korektą. Nie zastanawiamy się, czy w tym albo w tym miejscu postawić przecinek, bo wiemy, że trzeba go postawić albo trzeba go usunąć. To przyjdzie z czasem. Po miesiącach, tygodniach, latach nauki i zagłębiania się w sprawy poprawnościowe.

Nauczenie się różnych stylów, różnych konwencji, poznanie ich, poznanie różnych autorów, umiejętność wczuwania się w ich język, umiejętność formułowania, co w tekście gra, a co nie gra, umiejętność posługiwania się dziesiątkami, setkami rodzajów polszczyzny – to jest sztuka, którą trzeba ćwiczyć od samego początku i którą ćwiczymy latami. Tego nigdy nie opanujemy w stu procentach, tego zawsze będziemy się uczyć na nowo. Bo zawsze może się pojawić autor, który pisze w taki sposób, z jakim nigdy jeszcze się nie spotkaliśmy. Albo będziemy chcieli zająć się tekstami z takiego gatunku, takiego rodzaju, z jakim jeszcze nigdy nie mieliśmy do czynienia. Na przykład zajmujemy się tekstami naukowymi, a będziemy chcieli przejść do beletrystyki. Albo zajmujemy się beletrystyką obyczajową, a będziemy chcieli przejść do fantastyki albo do książek dla dzieci, albo zająć się stronami internetowymi, albo tekstami marketingowymi, albo newsletterami, albo jeszcze czymś innym. I za każdym razem będziemy się musieli uczyć tego jak nowego języka.


Te wszystkie ćwiczenia językowe, o których dzisiaj powiedziałam, pomogą Wam postawić pierwsze kroki na drodze do zawodu korektora, jeszcze nawet zanim zaczniecie się uczyć zasad poprawności językowej. Pomogą Wam wyrobić w sobie wrażliwość językową i intuicję, a właściwie obudzić je. Bo dobry korektor tę wrażliwość i intuicję w sobie ma. Tylko oczywiście musi nad nimi pracować.

Komentarzy: 2

  1. „Czasem wydaje mi się, że zawód korektora był mi pisany od maleńkości, bo od zawsze miałam poczucie, że ładne = symetryczne.” Dokładnie tak mam od zawsze, wszystko musi być równe, uporządkowane, konsekwentne właśnie. Tylko ja długo próbowałam z tym walczyć, bo symetryczne oznacza też nudne, nieciekawe. I właśnie niedawno mnie olśniło, intuicyjnie poczułam, że korekta to może być to czego od dawna szukam. Od tamtej chwili wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią mi, że to dobry kierunek, a Twój wpis jest jednym z nich. Dziękuję i do zobaczenia w AKT IV.

    1. Moim zdaniem symetryczne wcale nie jest nudne 🙂 Ale chyba jestem nieobiektywna 🙂
      Czekam w Akademii!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *