PDSK#018 Jak zostać korektorem? Metoda 5 kroków (podcast)

PDSK#018 Jak zostać korektorem – metoda 5 kroków (podcast

Wszyscy specjaliści od podcastów, blogów czy – szerzej – content marketingu przekonują, żeby przy tworzeniu treści odpowiadać na pytania swoich słuchaczy, czytelników, odbiorców, klientów… Tymczasem ja bardzo długo zwlekałam z nagraniem tego odcinka. Zupełnie nie wiem dlaczego. Pytania o to, jak zostać korektorem, trafiają na moją skrzynkę kilka razy w tygodniu, a przed startem każdej edycji Akademii korekty tekstu – mojego kursu online przygotowującego do zawodu korektora – nawet kilka(naście) razy dziennie.

Czas więc wreszcie odpowiedzieć na to pytanie. A ponieważ wśród moich talentów według badania Gallupa na pierwszym miejscu jest Dyscyplina® – będzie to odpowiedź w punktach. Zapraszam Was na odcinek podcastu, w którym podam 5 kroków, które trzeba postawić na drodze do zawodu korektora.

Subskrybuj: Spotify | Apple Podcasts | Google Podcasts | YouTube | Inne

Montaż: Kamil Dudziński

Transkrypcja: Dorota Siwek

Plan odcinka

  1. Źródła drukowane
  2. Źródła online
  3. Wsparcie w grupach na Facebooku
  4. Praktyka
  5. Szkolenie
  6. Podsumowanie

Źródła przywołane w odcinku

Odcinek 18. Jak zostać korektorem? Metoda 5 kroków

Do tytułu, a właściwie podtytułu tego odcinka wkradła się pewna nuta megalomani. To, o czym będę mówić, nie jest żadną metodą. To po prostu droga – pięć kroków, które rzeczywiście trzeba postawić na drodze do zawodu korektora. Trzeba przejść przez tę ścieżkę, żeby móc nazywać siebie korektorem/korektorką. Czasem uda się niektóre kroki ominąć, czasem uda się coś przyspieszyć, ale jestem przekonana, że punkty, o których zaraz usłyszycie, pozwolą Wam zdobyć nowy zawód lub poczuć się pewniej w tym, który już sobie obraliście, a mowa oczywiście o zawodzie korektora.

Krok 1. Źródła drukowane

Mam nadzieję, że się nie zdziwicie, jeśli powiem, że zacząć trzeba od nauki. Od nauki! Nie od zdobywania zleceń. Nie od zastanawiania się, w jaki sposób napisać CV, ale od nauki. Tego kroku nie da się przeskoczyć. Niestety pokutuje przekonanie, że w zasadzie każdy może pracować w zawodzie korektora, bo to nie jest nic trudnego. Przecież każdy z nas potrafi czytać. Każdy z nas widział w życiu jakąś literówkę. Co poniektórzy nawet twierdzą, że znajdują je w każdej książce. I być może tak jest. Mówią, że wszędzie widzą błędy, wszędzie widzą literówki, więc na pewno będą dobrymi korektorami, a skoro i tak czytają książki, to dlaczego by nie zacząć na tym zarabiać. I to nie jest takie głupie pytanie. Oczywiście może to być przyczynek do tego, żeby zacząć swoją karierę w zawodzie korektora, ale trzeba mieć na uwadze, że ta droga wcale nie będzie taka łatwa.

Wielokrotnie słyszałam zdanie: „Ewa, słuchaj, ja naprawdę wszędzie widzę literówki. Będę dobrym korektorem/korektorką”. Często zdarza się, że potem z taką osobą spotykamy się na kursie, np. w Akademii korekty tekstu czy na jakimś miniszkoleniu, webinarze, albo wymieniamy korespondencję mailową i okazuje się, że te literówki dostrzeżone w tekście to jest mały pikuś – szczyt góry lodowej, pod którą kryje się mnóstwo zasad, reguł, tozależyzmów, o których trzeba wiedzieć i pamiętać, na które trzeba zwracać uwagę w czasie korekty czy redakcji tekstu. W porównaniu z nimi, z tą całą górą lodową – literówki to jest nic wielkiego.

Jednym słowem, niezależnie od tego, ile literówek zobaczyliście w ubiegłym tygodniu na plakatach czy ile wyłapaliście ich w książkach – i tak musicie zacząć od nauki. Powiem więcej, zaczniecie od niej, będzie Wam ona towarzyszyć w trakcie zdobywania kompetencji w zawodzie korektora i będzie Wam ona towarzyszyć, nawet jak zaczniecie zarabiać na korekcie i redakcji tekstu. Nigdy tego procesu nie zakończycie. W związku z tym przyda się Wam zapewne zasada, o której przeczytałam w książce Stevena Pressfielda Do roboty! – jest to zasada trzech źródeł.

Wybierzcie sobie trzy źródła, z których będziecie czerpać wiedzę. Przeczytajcie je, opanujcie, nauczcie się tego, co tam zostało napisane, a potem bierzcie się do roboty – do działania. Nie szukajcie kolejnych źródeł. Znajdziecie je, bo jest ich setki, tysiące. Będziecie mogli cały czas kupować nowe książki, wyszukiwać nowe blogi, chodzić na nowe webinary, wysłuchiwać kolejnych podcastów, ale jeżeli tak się zapętlicie w procesie nauczania, to nigdy nie przejdziecie do czynu. Zostaniecie na etapie gromadzenia wiedzy i nigdy nie wykorzystacie jej w praktyce. Dlatego właśnie narzucenie sobie limitu: trzy źródła, a potem działam – może bardzo pomóc, bo pokaże Wam jasny punkt, przy którym trzeba będzie się zatrzymać i przejść od teorii do praktyki.

Spokojnie, te wszystkie nakupione słowniki, te wszystkie zapisane w zakładkach przeglądarki artykuły i tak sobie przeczytacie. Będziecie się cały czas uczyć, ale nie blokujcie się tym. Nie gromadźcie tej wiedzy w ilościach nie do przetrawienia. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że uczycie się po to, żeby wykorzystać tę wiedzę w praktyce.

A jeśli już macie wybrać trzy źródła drukowane, jak mówi ten pierwszy krok na drodze do zawodu korektora, podpowiem Wam, jakie to mogą być źródła. Dobrze by było, żeby na waszej korektorskiej półce stanęły te trzy książki. Przede wszystkim Polszczyzna na co dzień pod redakcją Mirosława Bańki. Ewentualnie możecie ją zastąpić Słownikiem poprawnej polszczyzny. We wprowadzeniu do słownika będą mniej więcej te same zasady, które znajdziecie w Polszczyźnie…, ale ona ma ciut większy font i będzie Wam wygodniej się z niej uczyć. Jest ciut mniejszą i lżejszą cegłą niż Wielki słownik poprawnej polszczyzny. W tej książce znajdziecie wszystko o poprawności językowej, a przynajmniej wszystko to, co warto wiedzieć na początek. Nie będzie tam wszystkich niuansów i tozależyzmów, na które traficie później w praktyce, ale to baza, podstawa, od której należy wyjść. Polszczyzna… ma też odpowiednik w świecie online, ale o nim powiem w drugim kroku.

Druga książka ze źródeł drukowanych to Edycja tekstów Adama Wolańskiego. Tutaj też znajdziecie wszystko, co należy wiedzieć, ale nie tyle o poprawności językowej, co o poprawności edytorskiej. Edycja tekstów Adama Wolańskiego jest często nazywana biblią korektorów – nie bez powodu, bo naprawdę tę książkę warto przeczytać od deski do deski.

Czym się różni edytorstwo od poprawności językowej?

Pokażę Wam to na przykładzie liczebników. Z Polszczyzny na co dzień o liczebnikach dowiecie się tego, jakie wyróżniamy ich rodzaje – są liczebniki główne, liczebniki porządkowe, zbiorowe itd. Dowiecie się, jak je odmieniać i zapisywać. To będzie bardzo skomplikowany rozdział. Pewnie przeczytacie go kilkakrotnie, żeby choć po części go zrozumieć. W praktyce te wszystkie informacje nie zawsze będą Wam potrzebne, bo nie zawsze będziecie zapisywać liczebniki w wersji słownej, a w zapisie cyfrowym nie trzeba się zastanawiać, w jaki sposób one się odmieniają. O tym, jak je zapisać, powie Wam z kolei Edycja tekstów Adama Wolańskiego. Wolański podpowie, czy liczebnik w tekście zapisać słownie, czy cyfrą. W jaki sposób zapisać liczebniki od 0 do 9, a w jaki od 10 do 999 albo jeszcze wyższe. Edycja tekstów odpowie Wam na pytanie, co zrobić z zakresami liczbowymi, jakie kreski pomiędzy nimi postawić: czy krótkie dywizy, czy długie półpauzy. Czy wrzucić tam spacje, czy ich nie wrzucać. Co zrobić z liczbami, przy których stoją jednostki, itd.

W bardzo dużym skrócie i ogromnym uproszczeniu: Polszczyzna… są to zasady poprawności językowej, natomiast Edycja… są to zasady zapisu w tekstach różnego typu. W bardzo, bardzo dużym uproszczeniu. Z zasadami językowymi raczej się nie dyskutuje, choć oczywiście część z nich ma wyjątki. „To zależy” to jest odpowiedź, która pada bardzo często w świecie korekty i poprawności językowej, chociaż wydawałoby się, że te wszystkie zasady są tak skodyfikowane, że wszystko jest jasne. Otóż nie wszystko jest jasne. Z zasadami językowym mimo wszystko jednak rzadziej dyskutujemy, natomiast zasady edytorskie to są zalecenia. To zebrane reguły, które najczęściej się powtarzają i mają sens w określonych przypadkach, ale przy dobrej argumentacji można je złamać. Nauka tego argumentowania to też jest ważne zadanie korektora i ważna umiejętność, którą korektor powinien nabyć.

Trzecia książka należąca do źródeł drukowanych to 497 błędów Łukasza Mackiewicza. To jest książka, od której powinnam zacząć – albo inaczej: od której Wy powinniście zacząć, jeżeli jeszcze nie wgryzaliście się w świat korekty i poprawności językowej. To książka, którą możecie sobie poczytać do poduszki. Absolutnie nie przesadzam. Nie jest to zbiór kompletnych zasad językowych, ale na początek w zupełności wystarczy i co najważniejsze – znajdziecie tu przykłady inne niż w słownikach. Ogromnym minusem oficjalnych wydawnictw poprawnościowych takich jak Polszczyzna na co dzień jest to, że każde z nich do danej zasady podaje zwykle te same przykłady. Jeżeli nie zrozumiecie, czym są przydawki równorzędne albo nierównorzędne, na przykładach podanych w Polszczyźnie…, to Wielki słownik poprawnej polszczyzny Wam w niczym nie pomoże, bo tam będą te same przykłady. U Łukasza Mackiewicza znajdziecie inne, a same zasady będą opisane troszkę mniej oficjalnym językiem, takim bardziej dla ludzi. Łukasz udowadnia, że da się o poprawności językowej i edytorskiej mówić jak człowiek do człowieka, a nie jak językoznawca do językoznawcy. Z całym szacunkiem dla wszystkich językoznawców.

Krok 2. Źródła online

Książki to jest bardzo piękna sprawa. Słowniki ładnie wyglądają na półce, są kolorowe, mają często twarde oprawy i przepięknie się w biblioteczce korektora prezentują, ale rzeczywistość jest taka, że w świecie korekty tekstu liczy się czas. Niestety jest to brutalne, ale prawdziwe. Jeżeli w trakcie korekty czy redagowania tekstu będziecie musieli spędzić pół dnia na wertowaniu słowników, to niestety wynagrodzenie na koniec miesiąca nie spełni Waszych oczekiwań. Oczywiście na początku i tak będziecie spędzać pół dnia na wertowaniu – może nie tyle słowników, co różnych poradni językowych, stron internetowych i artykułów blogowych, bo tego trzeba się nauczyć. Ale na pewno dużo szybciej uzyskacie wynik, jeśli wpiszecie hasło w wyszukiwarkę na stronie internetowej słownika, niż gdybyście musieli szukać tego samego hasła w wielu różnych wydawnictwach poprawnościowych drukowanych.

W pierwszym kroku podałam Wam książki, które zbierają w jednym miejscu konieczne do opanowania zasady językowe i edytorskie, natomiast kiedy staniecie w obliczu poprawiania prawdziwego, „żywego” tekstu, odpowiedzi na pytania, które się Wam wtedy nasuną, warto szukać online. Pamiętając o zasadzie trzech źródeł, wymienię trzy strony internetowe, na które warto zaglądać. Najlepiej w ogóle nie zamykajcie ich w przeglądarce!

Pierwsza strona to sjp.pwn.pl. Wszystkie te adresy znajdziecie na mojej stronie ewapopielarz.pl pod osiemnastym odcinkiem tego podcastu – będzie tam spis źródeł i pełna transkrypcja tego odcinka, więc jeżeli nie macie teraz gdzie tych stron zanotować, zapraszam na moją stronę, tam to wszystko znajdziecie.

Strony sjp.pwn.pl w ogóle nie zamykam, a często nawet mam ją otworzoną w kilku różnych zakładkach, gdy szukam różnych informacji. Po pierwsze to bardzo wygodny słownik ortograficzny w wersji online. Po drugie są tutaj zebrane zasady, które poznacie dzięki Polszczyźnie na co dzień. Po trzecie i czasem najważniejsze – działa tutaj poradnia językowa, tzw. Poradnia PWN. Nigdy w życiu nie wysłałam zapytania do Poradni PWN, ale nie miałam takiej potrzeby, bo inni zrobili to za mnie. Mam wrażenie, że tam są odpowiedzi na wszystkie możliwe pytania, jakie korektor czy ktokolwiek związany z językiem może zadać. Jedyna trudność polega na tym, żeby wpisać w wyszukiwarce na stronie sjp.pwn.pl odpowiednie słowo kluczowe. To czasem może sprawiać problem. Właśnie dlatego nie każdy, szczególnie na początku drogi korektorskiej, będzie w stanie w Poradni PWN znaleźć odpowiedź na swoje pytanie. Opiera się to po części na znajomości terminów językoznawczych związanych z poprawnością językową, a po części na praktyce. Jeżeli będziecie mieć problem z wyszukaniem odpowiedzi na swoje pytania na stronie sjp.pwn.pl, to kolejny krok, o którym za moment powiem, przyjdzie Wam z pomocą.

Ale najpierw druga strona: wsjp.pl to pierwsze litery słów: wielki słownik języka polskiego. Do niego sięgam, kiedy chcę sprawdzić odmianę danego słowa. Na stronie sjp.pwn.pl też słowa są odmienione, natomiast są zapisane skrótowo, często pojawia się tylko kilka przypadków i np. same końcówki rzeczownika. Nie zawsze wszystkie możliwości są uwzględnione, o ile odmiana jest w miarę regularna. Natomiast na stronie wsjp.pl jest cała odmiana wszystkich wyrazów we wszystkich czasach, przypadkach, liczbach, trybach, rodzajach… Można się upewnić, w jaki sposób dane słowo zapisać. To jest pierwsza korzyść. Druga korzyść to tak zwana łączliwość składniowa. Oczywiście możecie sobie też kupić słownik łączliwości składniowej. Jest taki na rynku, a dokładnie nosi nazwę: Praktyczny słownik łączliwości składniowej czasowników polskich. Ale on obejmuje czasowniki, natomiast na stronie wsjp.pl znajdziecie  wzorcowe połączenia wyrazów wszelkiego typu. Jeżeli będziecie się zastanawiać, czy powiedzieć „Potrzebuję słownik”, czy „Potrzebuję słownika” (od razu mówię, że poprawna forma to ta druga), wejdźcie na stronę wsjp.pl i tam znajdziecie odpowiedź.

Trzecia, ostatnia strona to dobryslownik.pl. To coś w rodzaju połączenia pomiędzy sjp.pwn.pl a wsjp.pl i Poradnią PWN z dodatkiem aspektu życiowego. Znajdziecie tutaj słownik ortograficzny, pełną odmianę wyrazów, połączenia składniowe itp. Wiele haseł ma dodatkowe informacje, są też miniartykuły na temat poszczególnych słów. Co bardzo ważne, często brany jest pod uwagę życiowy kontekst, czyli uzus. Nie w każdym tekście będzie to przydatne, ale zdarzy się taka sytuacja, że np. traficie na tekst, w którym słowo „live” jest odmieniane: „W tym roku przeprowadziłam dwanaście live’ów”. Wejdziecie sobie na stronę sjp.pwn.pl, a ona Wam powie, że słowo „live” się nie odmienia. I teraz pytanie: czy muszę to zmienić i zapisać, że „w tym roku przeprowadziłam dwanaście live”, a może zmienić zapis na „spotkania na żywo”, „webinary”? A jeśli autor się uprze i chce użyć słowa „live”, a do tego je odmienić, bo tak się mówi – to co wtedy zrobić? Wtedy dobryslownik.pl Wam powie, że to słowo w praktyce jest już odmieniane, tylko oficjalny słownik nie nadąża za rzeczywistością. Dlatego dobryslownik.pl warto mieć na podorędziu. Przy czym ta strona jako jedyna z trzech, które tu podałam, jest częściowo płatna. Istnieje wersja darmowa, ale informacje w niej są okrojone. Nie będziecie mieć dostępu do wszystkich artykułów i treści. Opłata roczna wynosi zaledwie kilkadziesiąt złotych, więc myślę, że warto zainwestować.

Krok 3. Wsparcie w grupach na Facebooku

Po części już ten krok zasygnalizowałam, kiedy mówiłam o trudnościach w wyszukiwaniu haseł w Poradni PWN, a teraz rozwiniemy ten temat. Wydawałoby się, że korekta to jest zawód dla introwertyków, może nawet samotników. Częściowo tak jest. Korektor to człowiek, który siedzi w fotelu i poprawia teksty, i niekoniecznie ma na co dzień kontakt z wieloma różnymi ludźmi. Ale jeśli po wysłuchaniu tego podcastu do tego momentu już zaczęła Was boleć głowa od tego wszystkiego, co należy zapamiętać, czego należy się nauczyć, od tych wszystkich trudności, które Cię czekają na drodze do zawodu korektora – zapomnijcie na moment o tym, że lubisz zaszyć się w fotelu z książką. Pomyślcie o tym, żeby wyjść do innych ludzi, którzy są w takiej samej sytuacji jak Wy. Tutaj z pomocą przychodzą grupy na Facebooku – w tym momencie to źródło, które w najbardziej zorganizowany sposób zrzesza przedstawicieli np. danego zawodu.

Wsparcie w zawodzie korektora jest naprawdę bardzooo ważne. Właśnie dlatego w Akademii korekty tekstu jednym z kluczowych miejsc jest wcale nie panel kursowy, w którym znajdują się wszystkie informacje, PDF-y, nagrania audio, wideo, ćwiczenia – tylko grupa na Facebooku. Wszystkich kursantów AKT zachęcam do tego, żeby założyli konto na Facebooku choćby po to, żeby dołączyć do tej grupy, bo naprawdę wsparcie innych osób, które uczą się tych samych treści, mają takie same problemy, pytania, które tych samych rzeczy nie rozumieją, jest niesamowicie ważne. Można zadać pytanie, można zrobić burzę mózgów. Jeżeli nikt z nas nie będzie znał odpowiedzi, to przynajmniej spróbujemy wspólnie dojść do tego, która z odpowiedzi jest najbardziej prawdopodobna. Wspólnie pogrzebiemy w Poradni PWN i spróbujemy wyszukać odpowiedzi na nasze pytania. Dlatego właśnie w kursach internetowych to, że uczymy się wspólnie, jest tak bardzo ważne.

Ale nawet jeżeli nie uczestniczycie w tego typu kursie, możecie wyszukać na Facebooku grupy, które zrzeszają korektorów, ludzi związanych z pisaniem, ludzi słowa. Nie traktujcie ich tak, jakby byli Waszą konkurencją. Owszem, oni są przedstawicielami tego samego zawodu albo pretendują do bycia przedstawicielami tego samego zawodu co Wy, ale tekstów starczy dla wszystkich. Być może część z nich w ogóle nie będzie się parać tematami, które Was interesują, a nawet jeżeli będą robić teksty z tej samej tematyki, to naprawdę więcej jest na świecie osób, które teksty piszą, niż osób, które teksty poprawiają. Pracy nie zabraknie dla nikogo. Traktujcie te osoby i grupy jako miejsca, gdzie są ludzie, którzy mają te same problemy co Wy, z którymi możecie współpracować, wymieniać się doświadczeniami i których możecie zapytać o to, czego nie będziecie wiedzieć, co do czego będziecie mieć jakieś wątpliwości.

Uwaga! Dobrze wybierzcie grupy, w których zatrzymacie się na dłużej. Jest kilkanaście, kilkadziesiąt grup zrzeszających korektorów i redaktorów na Facebooku. Macie wybór. Dołączcie do nich, poobserwujcie, co tam się dzieje, i przede wszystkim sprawdźcie, jaka jest atmosfera w tych grupach. Niestety cały czas jeszcze pokutuje dziwne przekonanie, że jak komuś wytkniemy błąd w poście z pytaniem, które zadał, to… w zasadzie to nie wiem co. Nie wiem, co myślą osoby, które wytykają błędy. Czy chcą kogoś czegoś nauczyć? Czy chcą pokazać, że one wiedzą lepiej? Myślą, że obok będzie przechodził autor i powie: „O ten, co zadał pytanie, to się nie zna, ale ten, co wytknął błąd, jest dobrym korektorem. Do tego napiszę, jak będę mieć skończoną książkę”. Nie wiem, co takie osoby myślą, natomiast wiem, że atmosfera w grupach, gdzie wytyka się sobie wzajemnie błędy, nie sprzyja ani uczeniu się, ani kreatywności, ani pomocy wzajemnej. Właściwie to niczemu nie sprzyja.

Na szczęście są miejsca, gdzie do takich incydentów nie dochodzi, a jak dochodzi, to są one szybko tłumione w zarodku. Osoby, które do tych grup należą, mogą się czuć bezpiecznie. Polecam Wam trzy takie grupy. Możecie odwiedzić wszystkie i samodzielnie zadecydować, w której jest Wam najlepiej, z którymi osobami jest Wam po drodze. Nieskromnie zacznę od grupy założonej i prowadzonej przeze mnie: Po drugiej stronie książki. Jest tam aktualnie, czyli pod koniec 2021 roku, prawie 5 tysięcy osób. Codziennie w grupie pojawiają się przeróżne pytania: kilka, kilkanaście pytań na różne tematy językowe, edytorskie, związane z kulisami pracy korektora, z wyceną, z kwestiami technicznymi. Są pytania o współpracę, ogłoszenia od wydawców, self-publisherów, firm, instytucji, więc można wyszukiwać tam też współprace. Ale nawet jeśli nie znajdziecie tam żadnego zlecenia darmowego czy płatnego, to na pewno wiele się nauczycie i poczujecie, że macie do kogo się zwrócić z pytaniami, które na sto procent (to jestem Wam w stanie zagwarantować) pojawią się na Waszej drodze do zawodu korektora.

Pozostałe dwie grupy to: Zapanuj nad słowami (prowadzona przez Patrycję Bukowską) i Kropki łączą (grupa Kasi i Tomasza Bocheńskich). W nich też znajdziecie osoby, które z chęcią pomogą Wam znaleźć odpowiedzi na dręczące Was korektorskie pytania.

Krok 4. Praktyka

Teoria, której nie wprowadzisz w życie, będzie bezużyteczna. Oczywiście można się uczyć dla samej sztuki, samej przyjemności zdobywania wiedzy, ale jeżeli chcesz pracować w zawodzie korektora, to w pewnym momencie trzeba będzie przejść od teorii do praktyki. Niestety bywa, że jest to krok najtrudniejszy. Znów pokutuje przekonanie, że zawód korektora to zawód dla introwertyków. Mało mówi się o tym, że korektor, zanim usiądzie w fotelu z książką czy komputerem, musi znaleźć kogoś, kto przekaże mu tekst do korekty. Czyli musi pomachać do świata i powiedzieć: „Hej, jestem korektorem/korektorką, poprawię Twój tekst!”. Oczywiście to „coś”, z czym korektor zasiądzie w swoim fotelu, to nie musi być książka, bo korektorzy nie pracują tylko z autorami beletrystyki czy poradników. Korektorzy poprawiają teksty do mediów społecznościowych, na blogi, instrukcje gier planszowych, teksty na opakowaniach produktów, prace dyplomowe, dokumenty, badania, ankiety, napisy do filmów, teksty, które będą później czytane w audioprzewodnikach… Korektor może pracować ze wszystkim, co ma litery.

Znów wracamy do zasady trzech źródeł. Jeżeli jesteście w trzech grupach na Facebooku albo przynajmniej jednej; jeżeli macie już za sobą lekturę trzech książek, o których mówiłam, przynajmniej pobieżną; jeżeli znacie trzy strony, o których wspominałam; jeśli przekopaliście się przez zasoby Poradni PWN i wiecie, co w trawie korektorskiej piszczy – to teraz, właśnie teraz jest dobry moment, żeby przejść od teorii do praktyki, a w zasadzie połączyć teorię z praktyką, bo teorii nigdy nie porzucimy. Nigdy nie przestaniemy się uczyć.

Już teraz przejdźcie do szukania osób, które mogą zlecić Wam korektę swoich tekstów. Nie czekajcie na mityczny moment, w którym będzie się Wam wydawać, że wiecie wszystko, bo ten moment nie nadejdzie. Musicie zacząć wprowadzać w życie to, czego się nauczyliście. Jeżeli nie czujecie się na siłach, żeby oferować swoje usługi odpłatnie, to pracujcie za darmo. „Za darmo” to złe słowo. Pracujcie bez wynagrodzenia finansowego, bo to nigdy nie będzie „za darmo”. Zyskacie doświadczenie, kontakty, może dobrą opinię, którą będzie można wpisać do portfolio czy umieścić na swojej stronie internetowej. Może zyskacie polecenia w mediach społecznościowych. Ktoś udostępni Wasze konto na Facebooku, Instagramie. To nie jest „za darmo”. To duża wartość takiej współpracy.

Na początku studiów edytorskich pracowałam wolontaryjnie w kilku portalach internetowych, które zajmowały się np. recenzjami książek. Nie dostawałam żadnego wynagrodzenia za korekty tekstów, które wtedy robiłam, ale – uwaga! – z jedną z osób, która prowadziła te portale wtedy, współpracuję do tej pory. I to już nie są współprace pro bono, tylko płatne korekty. Nigdy nie wiadomo, jak zaowocuje dana współpraca, dane zlecenie, którego się podejmujemy „za darmo”, charytatywnie. A ono zawsze zaprocentuje chociażby zdobytym doświadczeniem. Jeśli ten krok cały czas Was przeraża, jeśli nie wiecie, jak się zabrać za szukanie pierwszych zleceń, nawet tych pro publico bono, to wysłuchajcie czternastego odcinka podcastu Po drugiej stronie książki. To odcinek zatytułowany „Gdzie szukać zleceń i jak je zdobywać, czyli historie sukcesu kursantów Akademii korekty tekstu”. Znajdziecie tam historie dziewczyn, które są absolwentkami Akademii – opowiadają o swoich początkach. Czasem niewiele potrzeba, żeby zdobyć pierwsze zlecenia, ale jak się – mam nadzieję – szybko przekonacie, wszystkie te historie będą miały jeden punkt wspólny. Tym punktem jest inicjatywa. Gdyby te dziewczyny nie wysłały maila, nie powiedziały tej i tej osobie, że wykonują korekty, to nikt by się do nich z prośbą o wykonanie korekty tekstu nie zwrócił. No bo niby dlaczego? Nikt nie ma wypisanych na czole słów: „Hej, jestem korektorką”. Możecie oczywiście przyjąć taką strategię działania i chodzić w czapce z napisem „Jestem korektorem/korektorką” albo zrobić sobie tatuaż zamiast wysyłania maili i reklamowania się w internecie. Ale myślę, że wysyłanie maili może przynieść większą korzyść.

Nie bójcie się tego. Zastanówcie się, co się może stać. Zobaczcie – stawiacie pierwsze kroki w świecie korekty. Nie macie żadnego doświadczenia, żadnych zleceń, dopiero zaczynacie. Decydujecie się wysłać mail do jakiegoś blogera, którego obserwujecie od dawna. Znacie jego styl, jego teksty, dobrze się czujecie w tej tematyce, widzicie, że te teksty wymagają ręki korektora, bo nawet będąc na początku swojej drogi korektorskiej, dostrzegacie, że tu brakuje przecinka, tu jest literówka, tu szyk nie taki, a tu stylistykę trzeba poprawić, tu brakuje informacji, a to jest przegadane. Wiecie, że potraficie temu blogerowi pomóc. Siadacie do komputera, piszecie mail, wysyłacie i co? Co się może stać? Bloger może w ogóle nic nie odpowiedzieć. Może odpowiedzieć, że nie jest zainteresowany. Może. No i co? I będziecie cały czas w tym samym punkcie, ale to nie jest żadna tragedia! Nie cofniecie się, nikt Wam nie zabierze pieniędzy z konta. Będziecie po prostu w tym samym punkcie, a to jest punkt, z którego możesz iść do przodu.

Powiedziałabym więcej. Nie będziecie w tym samym punkcie, tylko o pół kroku dalej – z jednym napisanym mailem za sobą. Na podstawie tego jednego maila będzie można zdecydować, czy on był dobrze napisany, czy warto coś dodać. Może był przegadany? Może warto go skrócić? Macie już jakiś punkt zaczepienia, na którym można pracować. A 10, 15, 50, 100 maili później znajdzie się ktoś, kto odpisze z odpowiedzią pozytywną i wtedy dopiero zacznie się cała ta karuzela kręcić.

Rozumiem, że można się bać niemiłej odpowiedzi. Ktoś może się obrazić, ktoś może się oburzyć, że chcemy mu wytykać błędy. Może tak być. Niestety nie wszyscy jeszcze wiedzą, na czym polega korekta tekstu. Wbrew pozorom świadomość tego, czym jest korekta, jest jeszcze mała, a powszechna praktyka wytykania błędów w internecie nie stawia korektora w dobrym świetle, bo autor może pomyśleć, że na tym będzie polegała praca korektora. On jako autor wysilił się, napisał tekst, a teraz przyjdzie ktoś, kto będzie mu wskazywał: tu źle, tu źle. Będzie to robić obcesowo, w niemiłym tonie – a nikt nie chce być w ten sposób traktowany. To jest zrozumiałe. Korekta jednak nie polega na wytykaniu błędów. Cała nasza, korektorów, rola w tym, żeby o tym mówić. Żeby pokazywać, czym jest korekta, no i przede wszystkim – żeby tych błędów nie wytykać.

Rzeczywistość jest, jaka jest. Czasem faktycznie traficie na kogoś, kto mimo Waszych wysiłków, mimo wysłanego grzecznego maila odpowie niezbyt grzecznie. To nie będzie miłe doświadczenie. Ale czy to znaczy, że wobec tego w ogóle nie należy wysyłać maili z propozycjami współpracy? Czy każdy lekarz, u którego mieliście okazję być w swoim życiu, był dla Was miły? Czy każda pani w sklepie była dla Was miła? Nigdy nie odburknęła, kiedy prosiliście o marchewkę? Czy nauczyciel w szkole nigdy na Was nie nakrzyczał, nie podniósł głosu – przez cały okres Waszej nauki w szkole podstawowej i średniej? Jestem pewna, dam sobie rękę uciąć, a nawet obie, że w którejś z tych sytuacji: czy u lekarza, czy u pani w sklepie, czy w szkole, kiedyś się znaleźliście. Ktoś powiedział Wam coś niemiłego przynajmniej raz w życiu. Ale czy w związku z tym nie chodzicie do lekarzy? Nie kupujecie nic w sklepach? Czy rzuciliście szkołę? No nie! Zakładam, że nie. Wobec tego z wysyłania maili też nie rezygnujcie, nawet jeśli ktoś odpisze w nieprzyjemnym tonie. Nie, to nie będzie miłe, ale chcecie pracować w zawodzie korektora, więc musicie powiedzieć autorom: „Hej, tu jestem. Poprawię Wasz tekst. Sprawię, że będzie jeszcze lepszy. Popracujemy nad nim razem”.

Krok 5. Szkolenie

Jeśli przejdziecie wszystkie poprzednie kroki, nie odpadniecie po drodze i dalej będziecie mieć ochotę zostać profesjonalnymi korektorami, to bardzo Wam polecam zdecydowanie się na profesjonalne szkolenie przygotowujące do zawodu korektora. Kilkanaście lat temu, kiedy zaczynałam przygodę z korektą, nie było jeszcze takich możliwości. To było w zamierzchłych czasach, kiedy miałam dwie drogi: mogłam się uczyć sama z książek albo pójść na studia. Wybrałam tę drugą drogę. Poszłam na studia o wdzięcznej nazwie edytorstwo i komunikacja medialna. Nauczyłam się szybko czytać, ponieważ historia literatury była tam wiodącym przedmiotem. Lektur do przeczytania i opracowań do tych lektur było tyle, że naprawdę trzeba było szybko czytać i szybko robić notatki, żeby móc te przedmioty zaliczyć, no ale czy w pracy korektora to mi się przydało – nie wiem…

Na pewno nie przydało mi się szybkie czytanie, bo umiejętność szybkiego czytania korektorowi nie jest potrzebna – korektor ma czytać literka po literce. Szybkie czytanie polega na czytaniu globalnym, na przelatywaniu wzrokiem nad wyrazami. Gdyby korektor tak czytał, to te wszystkie mityczne literówki by mu umykały. Oprócz historii literatury miałam też edytorskie przedmioty, ale dotyczyły one głównie edycji tekstów dawnych, nawet w ramach pracy magisterskiej tworzyłam wydanie krytyczne, a raczej pseudokrytyczne, bo tak by to należało nazwać, XVII-wiecznego rękopisu. To też w pracy mi się nie przydało.

Żeby całkiem uczciwie do tego podejść, muszę przyznać, że informatyka, którą mieliśmy na pierwszym roku, przydała się bardzo. Przerobiliśmy Worda od deski do deski. Ale to był jeden przedmiot z wielu, które przez pięć lat trzeba było zdawać. Na szczęście teraz studia edytorskie wyglądają nieco inaczej. Docierają do mnie takie sygnały, bo w AKT są też studenci czy absolwenci edytorstwa. Studia mają coraz więcej wspólnego z praktyką. Natomiast to nie jest droga, którą musicie obrać. Dziś masz już o wiele więcej możliwości.

Możecie zdecydować się na szkolenia i warsztaty organizowane online. Takie szkolenia organizuje np. Polskie Towarzystwo Wydawców Książek, organizują je też praktycy: Patrycja Bukowska, Sylwia Chojecka, Tomasz Bocheński. Coraz więcej takich inicjatyw pojawia się w internecie. Możecie też przyjść na moje webinary, możesz zajrzeć na stronę kurskorektyteksty.pl i skorzystać z zamieszczonych tam miniszkoleń. Możecie przystąpić do Akademii korekty tekstu, czyli kursu, na którym od A do Z uczymy się zawodu korektora. Wychodzimy od spraw językowych, przechodzimy przez sprawy edytorskie, a kończymy na kwestiach technicznych i organizacyjnych, łącznie z reklamowaniem swojej działalności w sieci. Dużo czasu poświęcamy na praktykę. Przez 3 miesiące trwania AKT przerabiamy w sumie kilka, jeśli nie kilkadziesiąt tekstów różnego typu. Można od razu zacząć wprowadzać w życie zdobywane umiejętności.

Informacje o kolejnych edycjach Akademii znajdziesz na mojej stronie ewapopielarz.pl w zakładce z kursami. Najbliższa edycja jest przewidziana na jesień 2022 roku. Nie będzie edycji wiosennej, ponieważ planuje trochę zmian, które wymagają czasu. Myślę, że warto na nią poczekać, bo będzie jeszcze bardziej dopracowana niż cztery poprzednie.

Liczba dostępnych szkoleń online z zakresu korekty tekstu może nie jest oszałamiająca, ale coraz więcej w tym naszym korektorskim internetowym światku się dzieje. Śledźcie konta korektorów na Facebooku i Instagramie. Dołączcie do grup, które Wam poleciłam, m.in. do grupy Po drugiej stronie książki, a wtedy na pewno tych inicjatyw nie przegapicie. Możecie wybierać szkolenia darmowe, darmowe webinary, quizy, a z czasem, kiedy uznacie, że to jest Wasza droga i Wasze miejsce w zawodowym życiu, możecie zainwestować w siebie i wybrać płatny kurs.

Chciałam powiedzieć, że taki kurs będzie drogą na skróty, ale to nie byłoby dobre porównanie, bo trzeba będzie przebyć tę samą drogę, nauczyć się tych samych treści, zdobyć doświadczenie. Czy pójdziecie na kurs, czy będziecie to robić samodzielnie, i tak trzeba będzie te kroki przemierzyć. Dzięki kursom i warsztatom nie będziecie musieli robić tego samodzielnie. Kiedy przygotowywałam się do nagrania tego podcastu, przyszło mi do głowy trochę żenujące porównanie, ale zaryzykuję i przedstawię Wam je. Porównałam te wszystkie kursy i warsztaty do dopalaczy, które będą w stanie Wam pomóc przejść nieco szybciej trasę do zawodu korektora. Każdy webinar będzie dla Was jak założenie rolek na nogi. Każdy warsztat, na którym będziecie mogli przećwiczyć w praktyce zdobyte wiadomości, będzie jak podwózka na pace ciężarówki, która przewiezie Was przez kilka skrzyżowań. A kiedy zdecydujecie się na tak kompleksowy kurs, jak np. AKT, to będziecie mieć wrażenie, jakby ktoś Was wystrzelił w kosmos. Czasem przeciążenie przy wystrzale może zadziałać lekko oszałamiająco, bo spadnie na Was nagle cały ogrom informacji, które trzeba będzie przyswoić, ale jak już złapiecie rytm, oswoicie się z tym stanem nieważkości, to będziecie mieć z góry całkiem niezłe widoki.

Trochę żenujące to jednak było, co? Ale niech zostanie.

Podsumowanie

Zaprezentowałam pięć kroków na drodze do zawodu korektora. Czy pójdziecie tą drogą, pokonując wszystkie te kroki, to zależy tylko od Was. Pewnych elementów nie da się przeskoczyć. Musicie się spodziewać, że czeka Was sporo nauki, że nie ominie Was krok pod tytułem „zderzenie z rzeczywistością” przy przechodzeniu od teorii do praktyki, a w zasadzie przy łączeniu teorii z praktyką, bo już wiemy, że od teorii nie uciekniemy. Możecie oczywiście przemierzać tę drogę samodzielnie, ale myślę, że warto poszukać osób, które mogą Wam na tej drodze pomóc, które mogą Was wesprzeć, podzielić się z Wami swoimi doświadczeniami, odpowiedzieć na Wasze pytania. Nie musicie się z tymi pytaniami borykać samodzielnie. W grupie naprawdę będzie raźniej. Nawet jeżeli nie łatwiej, to na pewno raźniej.

Jeżeli będziecie mieć możliwość, to skorzystajcie z podwózki w postaci szkoleń. Wybierzcie rolki, ciężarówkę albo zapakujcie się od razu do rakiety i wystrzelcie w kosmos. Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego zabrało mi się na te metafory, ale tak działa na mnie ten temat. Przez wiele lat mozolnie sama stawiałam kolejne, drobniutkie kroczki na drodze do zawodu korektora – w tych prehistorycznych czasach, kiedy jeszcze nie było szkoleń, grup na Facebooku, warsztatów, na które można było się zapisać i w zaciszu własnego domu przećwiczyć zdobyte informacje. Możecie mi wierzyć, że to nie było łatwe. Tę drogę, którą przemierzałam i która zajęła mi kilka lat, kursanci AKT pokonują w kilka miesięcy i naprawdę świetnie sobie radzą. To nie musi tak długo trwać.

Jeżeli marzy się Wam praca w zawodzie korektora, to czas zabrać się do działania. Czas na inicjatywę. Piłeczka jest teraz po Waszej stronie. Nie traćcie nigdy z oczu celu, który czasem może być przysłonięty przez straszne liczebniki, przez jego wysokość przecinek i przez odmianę nazw własnych. Pamiętajcie, że tam gdzieś jest Wasz cel – to znaczy zarabianie na czytaniu. Pamiętajcie o pięciu krokach, które pozwolą Wam zostać korektorami: 

  1. Źródła drukowane – trzy
  2. Źródła online – trzy
  3. Wsparcie grupy 
  4. Praktyka
  5. Szkolenia

Stawiajcie kolejne kroki w swoim tempie. Wybierzcie swoją ścieżkę, bo do tego celu można dojść wieloma różnymi drogami. A ja będę stać gdzieś z boku, za kulisami i będę Wam na tej drodze kibicować.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *