Recenzje

Smerfy. Poszukiwacze zaginionej wioski – minirecenzja

Smerfy W poszukiwaniu zaginionej wioski recenzja

Bycie matką małych dzieci ma ten minus, że ciężko zorganizować wyjście do kina. Podstawowym zastępnikiem mamy jest tato. Ale jeśli rodzice chcą wyjść do kina razem, muszą znaleźć zastępnik numer dwa, którym często bywa babcia. Jeśli jednak babcia mieszka daleko, to całe przedsięwzięcie kończy się tak, że do kina idzie cała rodzina, a wybrany seans to bajka Smerfy. Poszukiwacze zaginionej wioski.

Rzecz jest o etykietach. Każdy smerf to ucieleśnienie jakiegoś stereotypu. W odniesieniu do każdego można wymienić cechy, które dominują w jego zachowaniu. Każdego – z wyjątkiem Smerfetki. Ona jako jedyna nie ma przypiętej łatki i bardzo jej z tym źle.

Smerfetka boi się, że dopadnie ją przeznaczenie. W końcu została przecież stworzona przez Gargamela po to, żeby doprowadzić go do wioski smerfów. I rzeczywiście tak się dzieje – przez przypadek Smerfetka zdradza mu położenie innej wioski, której istnienie nawet dla jej przyjaciół było dotąd tajemnicą. Natychmiast decyduje się ruszyć w podróż, by ostrzec smerfy przed niebezpieczeństwem, a przy okazji poznać swoją prawdziwą naturę.

Towarzyszy jej dream team – Ważniak, Osiłek i Ciamajda. Dobór bohaterów nieprzypadkowy. W każdym z nas te cechy się mieszają i raz po raz dochodzą do głosu. Tyle że te etykiety to tylko pozory. Ważniak co prawda głównie się wymądrza, ale czasem ma naprawdę dobre pomysły, a jego wiedza bardzo się przydaje. Osiłek to nie głupi mięśniak, ale smerf z sercem na ramieniu, tfu… na dłoni! A Ciamajda, jak się okazuje, całkiem nieźle radzi sobie z powożeniem ognioważką. Tyle że uświadomić mu to musi ktoś, kto go nie zna i nie wie, że ma do czynienia z ciamajdą. Skąd my to znamy?

Bohaterowie zmierzają do ukrytej wioski, ale nie wiedzą jeszcze, że ich przygoda zmieni się w… smerfmisję. Trafiają na osadę zamieszkałą przez same smerfki. Słowo daję, czekałam tylko, aż okaże się, że przywódczyni jest przebranym za smerfkę facetem…

Co tu dużo mówić – dobro zwycięży, a w finale morał zostanie prosto do kamery zwerbalizowany przez samego Osiłka. Nie zabraknie wzruszeń, Klakier będzie z politowaniem patrzył na swojego pana, a smerfy pozostaną prawie takie, jakie pamiętamy z bajek.

Hej, dzieci, jeśli chcecie zobaczyć smerfów świat – nie musicie już czekać na godzinę 19 w piątek. Wiadomo, że w piątki były zawsze najlepsze dobranocki, ale teraz smerfy trafiły na duży ekran. Nie licząc momentu, kiedy z głośników leci ordynarne smerfne disco, nie będziecie żałować ani minuty.

Widzieliście już nowe Smerfy?

Komentarzy: 13

  1. Widzieliśmy :). Byliśmy z córkami tydzień temu. Dziewczynom oczywiście film bardzo się podobał, a figurka Ważniaka (ulubionej postaci mojego męża) stoi na półce u Jasia 😀
    Osobiście najbardziej lubię Klakiera. I tę jego mądrość, której Gargamel nigdy nie zauważa 😉

    1. I to politowanie w oczach 🙂

      Mnie w tej bajce urzekł Osiłek. Scena, kiedy smerfki wystroiły Smerfetkę i pytają go, czy nie uważa, że teraz Smerfetka wygląda pięknie. A Osiłek na to: „Smerfetka zawsze wygląda pięknie”. No cudo 🙂 Taki Brad Pitt wśród smerfów 😀

  2. Po takiej recenzji, która rzeczywiście recenzuje cały film i przypadkiem zdradza zakończenie, można już nie iść do kina ;-). W każdym razie niespodzianek podczas seansu nie będzie ;-).

    1. Haha, Piotrze, największym zaskoczeniem jest wioska smerfek, ale to przeczytasz w prawie każdym opisie filmu 🙂 Na szczęście dzieci mojej recenzji czytać nie będą, więc będę spać spokojnie, że głównym odbiorcom nie popsułam zabawy 😉

      Obiecuję, że jak kiedyś nakręcą film, w którym to Gargamel wygrywa, nie zdradzę tego w recenzji 🙂

      1. W taki sposób, jak Ty dziś, ostatnio bezwiednie zrecenzowałem koledze „Praktykanta” (2015) z DeNiro… 😛 Zapędziłem się – a szkoda, bo film naprawdę świetny. DeNiro to Mistrz Świata asymetrycznej, powściągliwej mimiki i gry oczami.
        A powinienem był koledze powiedzieć jedynie: w ramach programu aktywizacji osób starszych elegancki Ben (DeNiro) trafia do doskonale prosperującej firmy internetowej, sprzedającej odzież, której właścicielką jest 24-letnia Jules (Anne Hathaway). Ben prędko staje się kimś więcej, niż zbędnym praktykantem- staruszkiem…

        A potem puścić mu film 🙂
        https://www.cda.pl/video/557260e9?wersja=720p

        1. Będę się upierać, że bajki dla dzieci to insza inszość 😉 Jako rodzić wolę znać całość, nawet zakończenie, żeby mnie żadne „złe treści” nie zaskoczyły w trakcie. Film w domu mogę wyłączyć, z kina musielibyśmy wyjść na syrenie 😉

          1. Wiem i rozumiem – póki samemu nie wejdziesz w poosiadanie dzieci, żyjesz w innym świecie. PS. Rozmawiałem ostatnio z jakąś znajomą, która połowę ciąży przeleżała w szpitalu i urodziła chłopczyka 4,2 kg dzięki cesarce. Lekarz tłumaczył jej, że dzieci są coraz większe, bo coraz lepiej jemy, a wszystko podczas ciąży idzie w dzieci.
            Więcej nie planuje, bo nie jest w stanie.
            Tym bardziej gratuluję Ci trojga (trójki?), urodzonych bez wielkich „ochów” i „achów” i wychowywanych w normalnej, kompletnej rodzinie. Wielkie brawa dla Ciebie.

          2. Ochów i achów nie ma, ale stosuję regularnie inne wykrzykniki 😉

            A tak poważnie, to po prostu miałam szczęście. Trafiłam na dobrego człowieka w życiu. A ciąże i dzieci mieliśmy i mamy zdrowe. Niewiele w tym mojej zasługi.

          3. Jako osoba wierząca, powinnaś się po chrześcijańsku podzielić dobą, oddając Bliźniemu większą połowę ;-P.
            Mnie obowiązują – choć niekoniecznie – zasady z „Drogowskazów etyki niezależnej” Kotarbińskiego, więc na temat mojego altruizmu można by dyskutować ;-).

  3. A serio: Ewo, podziwiam Cię za macierzyństwo w liczbie mnogiej i to, że – mówiąc językiem gimbazy – ogarniasz to wszystko, pracujesz, znajdujesz jeszcze chwilę, żeby apetycznie gotować, popisać o tym, angażować się w godne pochwały akcje, pogrzebać trochę w ogródku, pójść do kina, a może nawet obejrzeć „Zwierzęta nocy”, kolejny odcinek „Mostu nad „Sundem” ;-), albo pojechać w miejsce, gdzie dinozaury „płaczą łzami” 🙂 :-). Najniższe, najniższe ukłony..

    W najbliższym czasie skontaktuję się z Tobą w sprawie wydłużania doby do 36 godzin.

    1. Jako przedstawicielka pierwszego rocznika gimbazy – dziękuję Ci bardzo za dobre słowo 🙂

      Ja niezmiennie podziwiam Cię za to, że mieścisz w głowie te wszystkie szczegóły! Gdybym miała taką umiejętność, życie byłoby łatwiejsze 🙂

      Jestem w połowie pierwszego sezonu Mostu 😉 A doby mojej Ci nie oddam. O żadnej innej do użyczenia nic nie wiem 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *