Jak przetrwać pierwsze dwa lata z własną firmą?

Jak przetrwać pierwsze dwa lata z własną firmą

Od 2010 roku wszystkie lata parzyste są w moim życiu znaczące. 2010 – pierwszy syn, 2012 – córka, 2014 – syn, 2016 – własna firma, 2018 – syn. I o ile wychowywanie dzieci przychodzi mi w miarę naturalnie, o tyle w przypadku firmy musiałam się trochę natrudzić, żeby mieć pewność, że coś z niej wyrośnie. Dziś, w drugą rocznicę założenia jednoosobowej działalności gospodarczej, mam dla Was trzy krótkie rady, które być może pomogą Wam przetrwać pierwsze dwa lata z własną firmą.

Jak przetrwać pierwsze dwa lata z własną firmą - zacznij działać dużo, dużo wcześniej

Po pierwsze: zacznij działać dużo, dużo wcześniej

To, że do urzędu zgłosiłam się 9 sierpnia 2016 roku, nie znaczy, że właśnie wtedy zaczęła się moja przygoda z redagowaniem i pisaniem tekstów. Nigdy nie odważyłabym się założyć firmy, nie mając zaplecza w postaci co najmniej kilku stałych zleceń. Pracę zaczęłam już na studiach, czyli… 11 lat przed rejestracją działalności.

Dlaczego to takie ważne? Dopóki pracujecie na umowach o dzieło albo zlecenie, brak zleceń oznacza dla Was zerowe zarobki, ale nic poza tym. Jeśli natomiast po zarejestrowaniu firmy nie będziecie mieć pracy, wyjdziecie na minus. Co miesiąc trzeba będzie opłacić co najmniej ZUS (obecnie to ok. 520 zł w przypadku korzystania ze składek preferencyjnych) i księgowość. Nawet jeśli sami podejmiecie się rozliczania podatków (to proste!), nigdy nie będą to zerowe koszty. Ja po roku przygody z księgową sama zajęłam się całą tą papierologią i obecnie płacę ok. 40 zł miesięcznie za możliwość korzystania z programu księgowego online na stronie iFirma.pl. To niewielki koszt, ale czymś trzeba te 40 zł opłacić – przy braku zleceń musiałabym wyciągnąć je z prywatnej kieszeni.

Oczywiście nie musicie poświęcać 11 lat na gromadzenie kontaktów, być może wystarczy Wam rok, dwa albo nawet kilka miesięcy. Ale pamiętajcie, że założenie firmy to nie zabawa – dobrze mieć już jakieś zaplecze w postaci kilku stałych zleceń i nawet małego portfolio, żeby móc z impetem ruszyć dalej i nie martwić się o comiesięczne opłaty. I jeszcze jedno – będziecie mieć tylko dwa lata na takie zwiększenie dochodów, żeby tzw. „duży ZUS” nie sprawił, że pójdziecie z torbami…

Po drugie: uwierz w siłę mediów społecznościowych

Być może zbieranie doświadczenia i stałych zleceniodawców zajęło mi tylko czasu wcale nie dlatego, że równocześnie studiowałam i zakładałam rodzinę, ale dlatego że… nie miałam Facebooka! Pierwsze kontakty zdobywałam drogą tradycyjną – szukałam ofert w Internecie i rozsyłałam maile do wydawnictw. Jak widać, było to skuteczne, ale dość czasochłonne. Poza tym inicjatywa pozostawała wyłącznie po mojej stronie. Nie istniałam w sieci, więc potencjalni zleceniodawcy nie mieli szans mnie znaleźć.

Dopiero po zarejestrowaniu firmy założyłam konta na Facebooku, Instagramie, Twitterze i profil na LinkedInie. Zleciłam też przygotowanie strony internetowej. Oczywiście wykonawcy szukałam w grupie na Facebooku. Ostatecznie moją wirtualną wizytówkę zrobiła Ola Gościniak, która teraz wydaje książkę o tym, jak samodzielnie budować strony w WordPressie – książkę, którą miałam przyjemność redagować. Widzicie, jak w social mediach wszystko pięknie się ze sobą splata?

Czasem zastanawiam się, po co mi te wszystkie konta. Czy naprawdę tak ważne dla mojej działalności jest to, że dodam co jakiś czas kwadratowe zdjęcie na Instagramie? Przecież ja się tam nawet nie reklamuję, zazwyczaj opowiadam, co czytam albo jak mi mija dzień. Kiedy dopadają mnie takie wątpliwości, otwieram skrzynkę mailową, gdzie przechowuję wiadomości z prośbą o wycenę zlecenia i dopiskiem: „Znalazłem/am panią na Instagramie”.

Dodam jeszcze tylko, że przez ostatnie dwa lata ani raz nie wykupiłam płatnej reklamy – w żadnym kanale społecznościowym. Ani raz! A mimo to od dwóch lat nie rozsyłam już maili z moim portfolio, żeby zdobywać nowe zlecenia. Klienci sami się do mnie zgłaszają – pewnie dzięki tym kubkom kawy, które publikuję na Instagramie.

Jak przetrwać pierwsze dwa lata z własną firmą - w drugim roku działalności zaplanuj zajście w ciążę

Po trzecie: w drugim roku działalności zaplanuj zajście w ciążę

Panowie, wybaczcie, ten punkt jest tylko dla kobiet. Wy będziecie musieli znaleźć sobie sami jakieś rozwiązanie.

Pamiętacie, jak wyżej pisałam, że macie dwa lata na zwiększenie dochodów, bo za rogiem będzie czyhać „duży ZUS”? Otóż – jest na to sposób. Wystarczy na kilka dni, maksymalnie miesiąc przed upływem owych dwóch lat urodzić dziecko. Otrzymujecie wtedy zasiłek macierzyński w oszałamiającej kwocie 1000 zł miesięcznie (niezależnie od Waszych dochodów ani przychodów), a w ramach bonusu jesteście na cały rok zwolnione z opłacania składek ZUS. To natomiast oznacza, że widmo „dużego ZUS-u” odwleka się o 12 długich miesięcy. Wykorzystajcie dobrze ten czas, bo po jego upływie nie dość, że zabiorą Wam 1000 zł, to jeszcze zaczniecie płacić składki w wysokości ponad 1200 zł!

Ten sposób ma swoje minusy. Żeby wyjść na swoje, trzeba pracować z małym dzieckiem u boku. Pocieszające jest to, że przy czwartym dziecku jest to już względnie wykonalne. A wcześniej… trzeba kombinować. Jeśli zdecydujecie się wykorzystać tę metodę, zawsze możecie do mnie napisać. Będę łączyć się z Wami w bólu. Przerabiam to aktualnie po raz czwarty.

Ciekawa jestem Waszych doświadczeń z zakładaniem działalności. A może macie jakieś pytania? Porozmawiajmy o tym na Facebooku!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *