Zawód: freelancer

Jak efektywnie marnować czas

Jak efektywnie marnować czas planowanie

Efektywne marnowanie czasu to jeden z podstawowych elementów składających się na zachowanie równowagi psychofizycznej. Nie szukajcie tego terminu w poradnikach psychologicznych. Wymyśliłam go przed chwilą.

Muszę dziś załatwić kilka formalności związanych z samochodem. Urząd jest w sąsiedniej miejscowości. Pół godziny jazdy w jedną stronę. Pierwsza myśl? – Co zrobić, żeby nie zmarnować tego czasu?

Syn budzi się rano z wysoką gorączką. Lekarz potwierdza przeziębienie, ale dodaje, że to nic groźnego. Wystarczy tydzień odpocząć w domu. Tydzień w domu? A co z moją pracą? Zaczynam kombinować, jak zająć dziecko zabawą, żebym mogła maksymalnie dużo zrobić.

STOP! Nie tędy droga

Freelancerzy często wpadają w pułapkę produktywności. Chcemy robić więcej, intensywniej, kreatywniej. Nie dalej jak wczoraj w grupie Biznes, blogowanie i marketing dla kobiet Gosia z Verbal Fairy zadała pytanie: „Ile godzin dziennie pracujecie?”. Odpowiedzi mogą przerazić. Ja swoją też byłabym przerażona. Jeszcze w grudniu ubiegłego roku pracowałam od godziny 8 do 16, a potem, gdy dzieci zasnęły, siadałam ponownie do komputera, co zajmowało mi czas średnio od 22 do 3 w nocy.

A gdyby tak spróbować inaczej? Mnie „STOP” powiedział mój organizm. Zaczęłam chorować. Niby nic – zwyczajne przeziębienia, ale skutecznie utrudniały mi pracę. W czasie świąt postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i zaczęłam konsekwentnie wprowadzać metodę efektywnego marnowania czasu. Zobaczcie, jak to zrobić.

Stawiasz wodę na herbatę

Nie sprawdzaj maila, nie sprzątaj kuchni, nie wyciągaj naczyń ze zmywarki. Wyjdź na taras albo na balkon, stań przy oknie. Popatrz na zieleń, przyjrzyj się ptakom, spróbuj usłyszeć coś poza produktywnymi myślami w Twojej głowie.

Jak efektywnie marnować czas planowanie

Usypiasz dzieci

Nie ucz ich na siłę samodzielnego zasypiania. Nie kładź do łóżka po krótkiej bajce i buziaku na dobranoc, żeby móc jak najprędzej wrócić do swoich kreatywnych i rozwijających zajęć. Usiądź przy nich, połóż się obok, przytul, potrzymaj za rękę. Poczekaj, aż zasną. Właśnie te momenty zapamiętają do końca życia. Ty też.

Jesz drugie śniadanie

Wyłącz komputer, nie siadaj przed telewizorem. Jeśli już koniecznie musisz, otwórz książkę, ale najlepiej znajdź kogoś, z kim możesz w tym czasie porozmawiać. Nie o biznesowych sprawach, tak po prostu – o niczym, o pogodzie. Funkcja fatyczna języka jest tak samo ważna, jak wszystkie inne. Staraj się za wszelką cenę unikać spożywania posiłków w pojedynkę. Jean Baudrillard w książce Ameryka tak właśnie zdefiniował samotność. Wiesz, że w Korei ludzie siadają w porze obiadowej przed ekranem monitora i transmitują to, jak jedzą, przez YouTube’a? Nie idź w tym kierunku.

Wychodzisz na spacer

Nareszcie! Trochę świeżego powietrza dobrze Ci zrobi. Może zabierzesz ze sobą dziecko, męża, przyjaciółkę, partnera? Może będziecie mieć wreszcie czas, żeby porozmawiać? Nie zakładaj słuchawek na uszy, nie wsłuchuj się w kolejne podcasty, które mają sprawić, że zostaniesz rekinem biznesu. Rozejrzyj się wokół, wybierz inną niż zazwyczaj drogę, przyjrzyj się ludziom, którzy Cię mijają. Uśmiechnij się do nich. Może właśnie ratujesz ich dzień przed skazaniem na całkowitą beznadzieję.

Jedziesz samochodem

Włączasz czasem w pracy zagłuszacze typu Noisli? Masz teraz wokół siebie naturalny zagłuszacz. Ale nie po to, żeby wydajniej pracować. Pomyśl o czymś przyjemnym, przypomnij sobie ważne dla Ciebie momenty, które się dziś wydarzyły. Dojazd do pracy zajmuje Ci prawie godzinę? W obie strony to w sumie dwie godziny wyjęte z życia, codziennie? A może to właśnie ważna część tego życia? Nie wyszukuj nowych audiobooków, podcastów, wyłącz wiadomości. Pobądź chwilę ze sobą.

Jak efektywnie marnować czas planowanie

Czekasz na swoją kolej u lekarza

Owszem, możesz wyciągnąć komórkę i przejrzeć kilkakrotnie wszystkie social media. Może nawet nawiążesz w tym czasie nowy kontakt biznesowy? A gdyby tak odłożyć na chwilę pracę? Nie, alternatywą niech nie będzie odpalenie gry na smartfonie. Co powiesz na rozmowę z ludźmi? Tak, jest tu dużo starszych pań, pewnie zanudzą Cię opowieściami o swoich chorobach. Ale może akurat dziś spotkasz kogoś niezwykłego.

Kiedyś na przystanku tramwajowym zaczepiła mnie kobieta, która zwierzyła mi się, że codziennie jeździ jedną linią, od pętli do pętli. Codziennie od kilkunastu lat, od kiedy zmarł jej mąż. Dzieci i wnuki mieszkają daleko, rzadko ją odwiedzają. A ona do dziś nie może sobie znaleźć miejsca w domu. Sama. Nigdy nie zapomnę tego spotkania. Jeśli zostawisz komórkę w kieszeni, dasz sobie szansę na usłyszenie takiej historii.

Jesteś u fryzjera

Jak wykorzystasz ten czas? Zabierzesz ze sobą laptopa czy komórkę? Kiedyś na blogu Kamili Rowińskiej pojawiło się zdjęcie z salonu fryzjerskiego. Przy okazji autorka odpowiedziała na pytanie, jak godzi ze sobą obowiązki rodzinne, karierę, aktywność w social mediach, pisanie książki. Do salonu wzięła komputer, w trakcie farbowania włosów pisała kolejny rozdział. Dodała, że mogłaby oczywiście przeznaczyć ten czas na przeglądanie Pudelka, ale wtedy oddaliłaby się od swojego celu.

Szczerze mówiąc – gdyby alternatywą był dla mnie Pudelek, też wolałabym pisać książkę. O ile już znalazłabym pomysł na fabułę. Ale przecież można inaczej. Nie trzeba być zawsze tak do bólu produktywnym. Świat się nie zawali, jeśli godzinę w salonie fryzjerskim spędzisz na rozmowie o niczym z panią, która będzie Cię robić na bóstwo. Albo po prostu wsłuchasz się w szum suszarki – dzieci to lubią, może i dorosłych uspokaja? (Samo to zdanie już mocno szeleści). Co Ty na to?


Nie chcę przez te wszystkie przykłady pokazać, że lenistwo to najwznioślejszy cel życiowy człowieka XXI wieku. Nie mówię o marnowaniu czasu, ale o efektywnym jego marnowaniu. Jaki ma to dać efekt? Wyciszenia, uspokojenia, zatrzymania się na chwilę. Zrzucenia z siebie przygniatającego poczucia obowiązku.

Jestem zagorzałą wyznawczynią zasady złotego środka. Dlatego właśnie nie lubię modnych dziś słów „pasja”, „kreatywność”, „produktywność”. Mam wrażenie, że wpędzają nas w pułapkę, z której trudno się wydostać – pułapkę, którą zastawiamy sami na siebie, chcąc ciągle więcej, lepiej, szybciej. Wciąż nowe cele, plany – zmiana pracy, wyższa pensja, remont domu, dziesięciu nowych klientów, opanowanie czwartego języka, założenie drugiego bloga. Wszystko pięknie, tylko w międzyczasie trzeba jeszcze trochę pożyć. I nie wmawiać sobie, że praca to życie. Pracę można lubić, można ją nawet uwielbiać, ale życie jest (też) gdzie indziej – z ludźmi, prywatnie. Kiedy nic nie musisz, a wszystko możesz. Przede wszystkim możesz BYĆ.

A jaki jest Twój złoty środek?

Komentarzy: 45

  1. Fajny tekst 🙂 Przyznam, że jestem pracoholikiem. Nie umiem nie robić nic, a multitasking to powinnam mieć na drugie imię. Chwytam się tysiąca rzeczy i wszystkie chciałabym robić perfekcyjnie. I wpadam w pułapkę tego, że „muszę”. Przychodzi jednak taki moment, kiedy organizm mówi STOP. Nie jestem w stanie nawet obejrzeć odmóżdżającego serialu, czy przeczytać kilku zdań z książki. W takich momentach właśnie uświadamiam sobie, że chyba nie tędy droga. I że czasem trzeba wyjść na pole 😉 i posłuchać jak ptaki śpiewają.

    Ps. W samochodzie jednak tylko audiobooki – to mój czas na książki.

  2. Świetny tekst! Jakbym widziała siebie z tym miltutaskingiem. Dzieci, buźka, spać i do laptopa. Ale ostatnio zwalniam, bo mam za dużo. Łapię się na tym, że muszę wszystko zamknąć, wyjsć, przejść się. I bardzo, bardzo wyznaję zasadę złotego środka.
    Miłego weekendu:)

  3. Ja musiałam się zamęczyć na śmierć i zamknąć firmę, żeby zrozumieć, że nie samą pracą żyje człowiek, a pośpiech zleceniodawców nie może być ważniejszy od moich potrzeb. Teraz jestem na dobrej drodze do działalności łączącej to, co chcę robić dla siebie, z tym, co rzeczywiście umiem robić dla innych. Wymyśliłam sobie to tak, żeby była w życiu przestrzeń do życia. Póki co wszystko jest w sferze przygotowań, więc nie zarabiam kokosów, ale świadomie wybieram siebie. I jestem z siebie dumna.

    1. To jest chyba najtrudniejsze. Pogodzić się z tym, że podjęcie decyzji o zwolnieniu tempa może się wiązać z obniżeniem zarobków. Chociaż to też nie reguła.

      Podziwiam za odważne decyzje! I oby było jak najwięcej życia w życiu 🙂

    2. Przeglądałam ostatnio mojego prywatnego facebooka i znalazłam wpis: „Jak rodzice usypiali dzieci, kiedy nie było smartfonów?”. Kiedyś tak robiłam. Komórka, krzesełko i siedziałam niby przy dzieciach, ale byłam gdzieś bardzo daleko.

      Teraz staram się być z nimi „bardziej”. Szczególnie że powoli wyrzucają mnie ze swojego pokoju wieczorami. Przestraszyłam się, że ten czas usypiania ich już się kończy!

      Chociaż przyznaję bez bicia, że czasem zabieram sobie do usypiania ich książkę…

      1. Też tak robiłam… ale ostatnio zaczęli mi sami ( 7 i 9) zwracać na to uwagę i zrobiło mi się po prostu głupio… od jakiegoś czasu mam zasadę: jak rozmawiamy, odkładam telefon, jak czytamy książkę, telefonu nie ma w pokoju. Bardzo łatwo i szybko można stracić kontrolę i być wchłoniętym przez wirtualny świat…

        1. To prawda… Moi ciut mniejsi (6, 4,5 i 3), więc mam jeszcze trochę tego usypiania przed sobą 🙂

          A z telefonem poradziłam sobie tak, że odinstalowałam wszystkie social media. Mam tylko instagram, ale na nim nie siedzę długo. Komentuję i wychodzę.

          Jeszcze tylko opanuję ograniczanie czasu na facebooku na komputerze i będzie bosko 😀

          1. Zmotywowałaś mnie:-) mnie zabija Facebook, tzn. ja siebie, choć już wprowadziłam ograniczenie na weekend: offline, oprócz Instagrama;-)))
            A z tym odinstalowaniem to świetny sposób:-) przetestuję.

      2. Na pole! <3

        Wiesz, że ja o sobie nigdy nie myślałam jako o pracoholiku? Dopóki nie założyłam firmy 🙂 Straszne to było, teraz myślę, że ten czas intentywnej pracy nie dawał mi nawet zbyt wiele satysfakcji.

        Autem jeżdżę rzadko – jak się pracuje w domu, to nie ma takiej potrzeby. Zazwyczaj dzieci są na tylnej kanapie, więc lecą jakieś słuchowiska.

        A nicnierobienie (sama jestem w szoku, ale to jeden wyraz!) to też nie jest dobre wyjście. Przecież nie chodzi o to, żebyśmy się w życiu zanudzili 😉

    1. Pracoholik to stan umysłu moim zdaniem. Nawet jeśli nie pracujesz cały czas, to umysł jest na wysokich obrotach. Ja nawet pod prysznicem kombinuję i rozważam, co by było dobre. A to właśnie paradoksalnie dobre nie jest.

      1. A prysznic to jest zupełnie inna sprawa! 🙂 Moim największym problemem jest, żeby jak najszybciej wyjść z wanny, w miarę się ogarnąć i zdążyć dobiec do kartki papieru, zanim wszystkie genialne pomysły wylecą mi z głowy 🙂

  4. Cenne rady! Często łapię się na tym, że nie znajdują w ciągu dnia ani chwili na wyciszenie się, a wieczorem tego mocno żałuję, bo kładę się tak wykończona, że z tego zmęczenia aż zasnąć nie mogę. Muszę zapisać sobie Twoje sposoby 🙂

  5. Cudowny tekst, zgadzam się w 100% 🙂 sama miałam kiedyś taki czas, że nie marnowałam nawet „sekundy” i potem nagle odkryłam, że wyjście na spacer z psem bez słuchawek, a nawet bez telefonu (!!) to prawdziwy odpoczynek, w końcu nie trzeba być na tej elektronicznej smyczy non stop, świat od razu się nie zawali 😉

    1. O tak, wyjście z domu bez telefonu to duży wyczyn! Też kiedyś czułam się w takiej sytuacji jak bez ręki. Chociaż przyznam, że z czystego rozsądku zazwyczaj zabieram ze sobą telefon. Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy i kiedy będzie potrzeby, np. żeby wezwać pomoc.

  6. Kiedyś własnie w wolnych chwilach starałam sie zrobic jak najwięcej. W kolejce do lekarza przeglądałam maile itd. jednak stwierdziłam, że te chwile w ciągu dnia powinno sie przeznaczyć na relaks, na wyciszenie chaosu w głowie. Teraz mam telefon bez internetu, żeby mnie nie kusiło:). A jak czekam aż woda się zagotuje lub ryż czy ziemniaki dogotują, to robię sobie np. małe rozciąganie:).

    1. Telefon bez internetu tu już wyższa szkoła jazdy. Podziwiam! 🙂

      Wbrew pozorom nie tak łatwo pozbyć się tych codziennych nawyków wykorzytywania czasu do bólu. Mam wrażenie, że czujemy się lepsi, bardziej spełnieni, kiedy każdą sekundę zapełniamy jakąś aktywnością. A potem w rozmowach wszyscy tylko narzekają, że nia mają czasu.

      Kiedyś usłyszałam, że brak czasu to najgłupsza wymówka świata. I coś w tym jest 🙂

      1. Przyznam się, że jeśli chodzi o telefon, to nie z własnej woli mam taki. Po prostu miesiąc temu kot rozwalił mi mojego smartfona, a ja jeszcze nie załatwiłam tej sprawy, bo uważam ją za mało priorytetową;). Internetu w ogóle mi nie brakuje. Żałuje tylko, że nie mogę robić zdjęć.

  7. Dobry tekst, tak rzadko dajemy sobie prawo do bezcennego nicnierobienia, albo choćby robienia niewiele. Jeszcze parę miesięcy temu, gdy np. ktoś pytał mnie jak spędziłam sobotę, z lekkim wstydem odpowiadałam że np. do południa leżałam w łóżku, z kawą i przyjemną lekturą. Z czasem jednak stwierdziłam, że to mój czas i moja sprawa, jak go spędzam – i jeśli do szczęścia jest mi potrzebna np. sobota spędzona pod kołdrą, z książką – to dlaczego miałabym czuć się winna (głównie sama przed sobą) z powodu uszczęśliwiania samej siebie 🙂

    1. O rany, ale Ci zazdroszczę takich sobót 🙂 Mam wrażenie, że kiedy jeszcze mogłam sobie na takie pozwolić, to ich nie doceniałam. Teraz dzieci mi niestety nie dają leżeć w łóżku do południa.

      Ale za to kiedy zdarzy się raz na jakiś czas wolne popołudnie i mogę usiąść sobie z książką pod kocem, to czuję się jak w niebie 🙂

    2. Te filmiki z Korei mnie przeraziły… Kiedy o tym usłyszałam, uznałam, że to żart. Przecież to niemożliwe, żeby siadać przed monitorem i po prostu jeść. Chociaż nie – to jeszcze mogę przyjąć za możliwe. Ale że ktoś to ogląda… Smutne…

  8. Bardzo dobry tekst. Fajnie od czasu do czasu zwolnić i nie wykonywać kilka rzeczy na raz, przy okazji… Możemy skończyć jak w Korei (coś wiem na ten temat moja córa pisała pracę licencjacką o kuchni w Azji…), a to na pewno nic fajnego….

  9. Dzięki wielkie za ten post. Wchodząc myślałam (chyba na to liczyłam), że wbrew pozorom to post o maksymalnym wykorzystaniu czasu – tak dla podcastów w aucie, tak dla audiobooków (oczywiście rozwojowych) na zakupach w sklepie, tak dla wszystkiego co „produktywne”. Pomyliłam się i… dobrze :). Dziękuję Ci za to, presja ostatnio jest zawrotna, też czytałam o tym ile pracują freelancerzy i ogromnie się zaskoczyłam. Ja raczkuję na blogu i zajmuję się nim po pracy, ale cały czas mam presję, że mogę więcej, częściej, lepiej. I oczywiście należę do grona słuchającego podcastów w każdym możliwym momencie. A może by tak lekko odpuścić? Świat się nie zawali :).

    1. Bardzo się cieszę, że Cię zaskoczyłam 🙂
      Z racji zawodu i swoich zainteresowań dużo czasu spędzam w sieci – na Facebooku, na blogach. I już mi się czasem w głowie kręci od tej kreatywności i produktywności.
      * Do godziny 9 zrealizuj najważniejsze zadanie dnia.
      * Wstań godzinę wcześniej i pracuj w ciszy, zanim dom się obudzi.
      * Zacznij dzień od lektury, ale KONIECZNIE rozwojowej.

      Dajcie spokój…
      A życie?

      Szczerze mówiąc – nie wierzę, że wszyscy, którzy udzielają tych produktywnych rad, stosują się do nich codziennie, bez wyjątków. Tym gorzej, że udzielają ich z taką stanowczością.

      Złoty środek – tylko to nas może uratować 🙂

  10. To właśnie mój problem. Spędzam przy komputerze prawie cały dzień, a w międzyczasie pranie, sprzątanie, zakupy. I głowa cały czas zajęta. U fryzjera za to jestem „skazana” na panią robiącą mnie na bóstwo, bo używanie telefonu, albo czytanie książki, bez okularów nie jest u mnie możliwe 🙂 Pozdrawiam! Karolina

    1. I w ten sposób wada wzroku może pomóc w życiu 😀 Ja stety-niestety noszę soczewki, więc omijam ten problem, ale dziś właśnie wybieram się do fryzjera i nie mam zamiaru wyciągać telefonu przez te pół godziny 🙂

      A co pracy przy komputerze – niestety organizm daje w końcu znać, jak jest jej za dużo. Mój długo wytrzymał, ale cóż – starość nie radość 😉 Powoli zaczynam czuć, że mój kręgosłup wolałby trochę poćwiczyć albo pospacerować, zamiast siedzieć godzinami w fotelu.

  11. Mi się wydaje, że odpoczywać nie potrafią mamy. Gdybym nie była matką, leniłabym się wieczorami z mężem na kanapie, chodziła na tango, czytała książki itd. itp. Dla mamy każda chwila jest cenna. Wyjmowanie zmywarki w czasie gotowania wody na herbatę – obowiązkowe! 🙂 Odpuszczam WSZYSTKO tylko kiedy mój malutki synek chwyta mnie za rączkę i prowadzi na dywan do klocków lego/książeczki albo na łaskotki. Uwielbiam tę jego rączkę w mojej! Jak to zapisać w pamięci? : )

  12. Wpisując w przeglądarkę hasło „jak efektywnie marnować czas” nie sądziłam, że znajdę ten wpis 🙂 Co prawda ja zmagam się z tym, że nie mogę zebrać się do nauki, ale nie zmienia to faktu, że bardzo mi się spodobał ten tekst i jakoś tak pozytywnie na mnie wpłynął 🙂 Pozdrowienia 🙂

    1. Dziękuję! To najlepszy efekt, jaki ten tekst mój wywołać 🙂

      Powodzenia w nauce! Nie jest to łatwe – jak naprawdę trzeba przysiąść do książek, to zawsze znajdzie się milion ważniejszych rzeczy do zrobienia. Co najgorsze – to nie mija z czasem, tylko nauka zmienia się na pracę 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *